TOSHIBA SB-230 Test wzmacniacza

Toshiba SB-230 Test

Niedawno nasz Sklep Vintage Audio wszedł w posiadanie wzmacniacza Toshiba SB-230.
Mimo, że szybko i sprawnie przeszedł przegląd techniczny w zaprzyjaźnionym serwisie, to dotąd nie miałem wolnej chwili, by poświęcić mu wystarczającą ilość czasu na dokładniejsze opisanie jego możliwości brzmieniowych.

Zanim przejdę do opisu samego wzmacniacza, wspomnę, że nie tylko sprawdzono w nim całą elektronikę, wyjęto i oczyszczono wszystkie potencjometry, ale również wymieniono podświetlenie wskaźników mocy. Wybrano takie żaróweczki, żeby rodzaj światła nie odbiegał od oryginału.
Kilka razy mieliśmy już okazję (mój współpracownik i ja) podłączać go do różnych głośników, ale nigdy na tyle długo, żeby pokusić się o dłuższe, uważne próby odsłuchowe.

Tym razem miał szansę grać przez pełne dwa dni, w trakcie których mogłem do woli wsłuchiwać się w jego brzmienie i poeksperymentować nieco z łączeniem go z różnymi typami głośników.
Jeszcze tylko kilka słów o jego wyglądzie...

Wygląd

Toshiba SB-230 to wzmacniacz reprezentujący najbardziej klasyczny z klasycznych designów epoki w której został zaprojektowany. Wiele firm w tamtym okresie starało się wyposażać swoje urządzenia w wychyłowe wskaźniki mocy, przełączniki dźwigniowe i wszystko co mogło uatrakcyjniać wygląd sprzętu.
W tym przypadku również mamy do czynienia z takim sposobem myślenia konstruktorów.

Na front panelu wykonanym ze srebrnego metalu umieszczono:

Cztery przełączniki dźwigniowe z czego: jeden jest włącznikiem sieciowym, a trzy pozostałe obsługują funkcje Loudness, Tape Monitor i tryb pracy Stereo/Mono.
Trzy średniej wielkości pokrętła regulujące barwę dźwięku i balans
Jedno małe pokrętło służące do regulacji głośności mikrofonu, który można było podłączyć do tego wzmacniacza.
Duże pokrętło regulacji poziomu głośności
Dwa gniazda typu Jack (jedno do podłączenia słuchawek, drugie do podłączenia mikrofonu)
Duże okno mieszczące dwa sporej wielkości wskaźniki mocy, potocznie nazywane „wycieraczkami”.

Na tylnej ściance zainstalowano:

Gniazda typu „zaklik” do przyłączenia jednej pary głośników
Cztery pary gniazd RCA (CINCH) służące do podłączenie różnych źródeł dźwięku
Terminal do podłączenia uziemienia gramofonu.

 

Podstawowe dane techniczne:

Produkcja: Japonia 1977 – 1978
Moc: 2 x 30W przy 8 Ohmach (2 x 35W przy 4 Ohmach)
Pasmo przenoszenia: 40 Hz – 20 000 Hz
Wejście gramofonowe – napięcie: 2,5mV / 47 kOhm
Wejścia liniowe (Tape, Tuner) – 150mV / 47 kOhm
Wymiary: 42cm x 14,5cm x 25,7cm
Maksymalne zużycie energii: 270W
Waga: 5,2 kg

 

W trakcie testu użyto:

Toshiba SB-230 (wzmacniacz stereofoniczny)
AKAI CD 79 (odtwarzacz CD)
Marantz CD 6007 (odtwarzacz CD)
xDuoo XQ 50 Pro2 (odbiornik Bluetooth)
Castle Isis (małe monitory podstawkowe / regałowe)
Bose 301 Series II (monitory podstawkowe)
B&W LCR600 3S Custom (monitory podstawkowe)
Tannoy Profile 633 (małe kolumny podłogowe)
Monitor Audio R300MD (monitory podstawkowe)

 

Brzmienie

Wysokie tony są wybitnie wyraźne i detaliczne. Trudno się w nich doszukać prób lekkiego zaokrąglenia najwyższych peaków tego pasma, czy choćby minimalnego dosłodzenia średniego i niższego zakresu sopranów. A mimo to, ani przez moment nie odczułem akustycznego dyskomfortu. Nie potrzebowałem wiele czasu, żeby przywyknąć do takiego sposobu prezentacji góry i docenić jego możliwości.

Średnica należy do dosyć przejrzystych, ale nie jest skoncentrowana na wielowarstwowości i idealnemu separowaniu dźwięków występujących w tym pasmie. Raczej stara się wydobyć z tonów średnich jak najwięcej melodyjności, co jest bardzo dobrym pomysłem wziąwszy pod uwagę mnogość wszelkich dźwięków zawartych w tonach wysokich. Gdyby i średnica miała być tak szczegółowa i rozjaśniona, mogłoby dojść do nadmiernego ochłodzenia i nieprzyjemnej kliniczności, albo nawet szorstkości całego brzmienia.

Bas również wydaje się być przede wszystkim pasmem, którego głównym zadaniem jest nadanie każdemu repertuarowi szybkości i zwinności. Nie popada w tłuste, niekontrolowane pomruki, ale zdarza mu się schodzić stosunkowo nisko i wtedy staje się nieco bardziej zmiękczony.

 

Moja ocena

Kilkakrotnie miałem już do czynienia z różnymi wzmacniaczami i amplitunerami Toshiby, lub sygnowanymi przez jej „lepszą” firmę-córkę Aurex.
Do tej pory wszystkie te sprzęty prezentowały dźwięk miękki, lekko ocieplony, lecz nie pozbawiony detaliczności i sprężystości.
Tym razem trafił mi się do odsłuchu wzmacniacz, który nie do końca dopasowuje się do mojej dotychczasowej opinii o „firmowym” dźwięku tej, bądź co bądź, znamienitej japońskiej marki.
SB-230 jest urządzeniem, które jednoznacznie pozycjonuje jego brzmienie po tzw. „jaśniejszej stronie mocy”. Śmiałość w generowaniu wszystkiego, co tylko realizatorzy umieścili w nagraniach w sferze tonów wysokich, powoduje że wielu miłośnikom muzyki będzie się to podobało.
Ale ponieważ średnica jest znacznie bardziej zagęszczona i nie stara się w najmniejszym stopniu oszołomić słuchacza spektakularną analitycznością, ostateczny efekt jest dosyć interesujący. Soprany skutecznie nadrabiają to, czego średnicy mogłoby brakować i dzięki temu zarówno stereofonia, jak i głębia sceny jest co najmniej zadowalająca. Jeśli dodamy do tego sprężysty i szybki bas,, który momentami zmienia się w przyjemne i ciepłe basisko, to w ostatecznym rozrachunku otrzymujemy dźwięk jakby stworzony do ożywiania nieco zamulonych, mało szczegółowych i płasko brzmiących głośników. Może stać się doskonałym remedium na uleczenie wielu nieciekawie grających systemów.
Wielu osobom powinien spodobać się także jego rasowy vintage'owy wygląd. Piękny odcień srebra na front panelu i wskaźniki mocy, które wieczorami, przy lekko przyciemnionym świetle będą czarowały delikatną, żółtawą poświatą, mogą stworzyć w domu na poły baśniową, na poły intymną atmosferę. 
W dodatku wspomniane wskaźniki zostały tak skalibrowane, że zaczynają wychylać się już przy dosyć cichym słuchaniu. Może to być atut dla osób nie lubiących wysokich natężeń głośności. Natomiast warto wiedzieć, że większość wzmacniaczy produkowanych w latach 70 i późniejszych okresach, a wyposażonych w „wycieraczki”, zaczynała je uruchamiać przy dosyć już głośnym słuchaniu, co rozczarowywało wielu użytkowników. To w pełni zrozumiałe, bo w końcu patrzenie na niemal nieruchome wskaźniki w trakcie słuchania na ulubionym niewysokim, lub niskim poziomie głośności, raczej nie dodaje uroku posiadanemu urządzeniu. Dlatego niektóre modele np. Kenwooda, lub Fishera miały zamontowany przełącznik, który pozwalał na zwiększenie, lub zmniejszenie czułości wskaźników mocy.
Tutaj nie jest to potrzebne, bo jak już napisałem powyżej, „startują” one niemal od razu. Szybko też osiągają prawie maksimum wskazań. 
W niczym to nie przeszkadza, bo nawet ich zatrzymanie w skrajnym, prawym położeniu w żaden sposób nie wpływa na jakość dźwięku.  
Z drugiej strony nie jest to wzmacniacz, który został zaprojektowany do nagłaśniania dużych pomieszczeń i osiągania dużych natężeń dźwięku. 
To mały, ładny wzmacniaczyk, który najlepiej sprawdzi się w pokojach o powierzchniach od 8 do 20 metrów kwadratowych i do niezbyt głośnego , lub bardzo cichego delektowania się ulubionymi gatunkami muzycznymi. 
Szczególnie, cicho odtwarzany akustyczny jazz robi doskonałe wrażenie, ale bez obaw, z gęstymi aranżacjami, lub energetycznymi, szybko i ostro zagranymi numerami z kręgu hard-rocka, lub heavy metalu poradzi sobie równie interesująco.

Czy chciałbym go mieć?

Taki wzmacniacz mógłby świetnie zagrać w gabinecie mojej żony. W połączeniu z małymi monitorami o typowo angielskim brzmieniu i muzyką odtwarzaną z Tidala, ponieważ moja lepsza połowa od pewnego czasu gustuje w streamingu... 
Tak, można się w nim zakochać...


Marek „Maro” Kulesza

 

 

Kontakt

tel. 797 936 220
mail: audio@iviter.pl
Pl. Konstytucji 5, Neon Instrumenty Muzyczne Warszawa

Serwis:  tel. 22 113 40 88  mail: serwis@iviter.pl

godziny otwarcia : 10.00 - 19.00

“Their Satanic Majesties Request” to bodaj najbardziej niedoceniany album w historii Rolling Stonesów. Do tego stopnia, że przez jakiś czas pomijano go przy okazji wznowień i remasteringów dyskografii tej grupy. I…

Nadal jesteśmy w pamiętnym 1967 roku, który obfitował w niemal niezliczoną ilość doskonałych, interesujących płyt. Większość z nich została niesłusznie zapomniana, ale wydano wówczas również takie, które do dzisiaj…

Jimi Hendrix, człowiek z olbrzymim doświadczeniem studyjnym i scenicznym, ale jako sideman, lub muzyk kontraktowy, postanowił założyć własny zespół. Zespół z którym będzie grał taką muzykę jaką zechce.

Supergrupa CREAM powstała w 1966 roku i składała się z cenionych i niezwykle sprawnych instrumentalistów. Gitarzysta Eric Clapton był wówczas nazywany Bogiem. Perkusista Ginger Baker wytyczał nowe szlaki i metody gry…