SANYO DCA 411 Test wzmacniacza

Sanyo DCA 411

Całkiem niedawno do oferty naszego sklepu trafił wzmacniacz SANYO DCA 411.
Wypatrzyliśmy go na którymś z portali aukcyjnych i postanowiliśmy go kupić, a następnie przekazać współpracującemu z nami serwisowi, w celu wykonania dokładnego przeglądu technicznego i dokonania wszelkich napraw, gdyby zaszła taka potrzeba.
Mimo, że w dzisiejszych czasach firma Sanyo wydaje się być nieco zapomniana, to warto wiedzieć, że niegdyś była najprawdziwszą potęgą branży audio. Nie tylko sama produkowała bardzo dobrze grający sprzęt, ale także dostarczała innym firmom wiele podzespołów własnego pomysłu. Była także właścicielką marki Fisher.
Okazało się, że wzmacniacz był w wyjątkowo dobrym stanie technicznym, ale jednak znaleziono kilka drobnych usterek. Były to niewielkie niedokładności lutowania, które niebawem mogły się przekształcić w tak zwane „zimne luty”. Poddano także konserwacji wszystkie potencjometry i przełączniki. To ostatnie działanie było wykonane nieco na wyrost, ponieważ nie wykazywały ani braku styku, ani trzeszczenia, ale po upływie ponad 40 lat od momentu produkcji urządzenia, należy już takie czynności przeprowadzić.
Kiedy otrzymaliśmy przygotowane już do sprzedaży urządzenie, uznaliśmy, że jego zakup był jedną z naszych najlepszych decyzji w ostatnim czasie. Potrzebowaliśmy wzmacniacza o ciepłym, nasyconym i dosyć masywnym brzmieniu. Czy DCA 411 jest dokładnie tym czego szukaliśmy? O tym za chwilę. Przejdźmy na razie do jego wyglądu.

Wygląd

SANYO DCA 411 to nieodrodny „syn” lat 70. Typowe proporcje i design, które są charakterystyczne dla tamtego okresu.
Na płycie czołowej umieszczono:
Trzy przełączniki dźwigniowe, z których jeden jest włącznikiem sieciowym, a dwa kolejne obsługują funkcję Loudness oraz filtr wysokich tonów.
Gniazdo słuchawkowe typu Jack.
Cztery przełączniki służące do wyboru pary głośników, wybór źródła dźwięku, wybór dwóch pętli magnetofonowych, a także wybór dwóch par głośników a także trybu dźwięku (stereo/mono).
Dodatkowe gniazdo magnetofonowe typu DIN
Potencjometry regulacji barwy dźwięku.
Potencjometr regulacji głośności zespolony z pierścieniem balansu.
Dwa klasyczne wskaźniki mocy jarzące się dyskretnym, żółtawym światłem.

Na tylnej ściance zainstalowano:

Zaciski przeznaczone dla dwóch par głośników.
Osiem par gniazd RCA (CINCH) do podłączenia różnych źródeł dźwięku.
Jedno alternatywne gniazdo DIN służące do podłączenia magnetofonu.

 

Podstawowe dane techniczne:

Produkcja: Japonia 1978 - 1980
Moc: 2 x 45W przy 8 Ω (stereo)
Pasmo przenoszenia: 20 Hz do 20 000 Hz
Całkowite zniekształcenia harmoniczne: 0,08%
Czułość wejściowa: 2,5 mV (MM), 150 mV (linia)
Stosunek sygnału do szumu: 70dB (MM), 100dB (linia)
Wyjście: 150 mV (linia)
Wymiary: 42cm x 15cm x 31,5cm
Maksymalne zużycie energii: 230W
Waga: 9,6kg

 

W trakcie testu użyto:

SANYO DCA 411 (Wzmacniacz)
AKAI CD79 (Odtwarzacz CD)
MARANTZ CD40 (Odtwarzacz CD)
xDuoo XQ 50 Pro2 (Adaptor Bluetooth)
MONITOR AUDIO R300 (Monitory Podstawkowe)
TANNOY M1 (Monitory podstawkowe)
TANNOY Merkury MkII  (Monitory Podstawkowe)
B&W DM 602 S3  (Monitory podstawkowe)
KEF Q15  (Monitory podstawkowe)
ARCUS TS 500  (Kolumny podłogowe)

 

Brzmienie

Szukaliśmy wzmacniacza o bardzo konkretnym sposobie prezentacji.
Miał grać bardzo ciepłym, solidnym, nasyconym i słodkawym dźwiękiem.
SANYO DCA 411 zdecydowanie był strzałem w dziesiątkę.
Wysokie tony są spokojne i gładkie, ale z pewnością ich nie brakuje. W tym zakresie dzieje się bardzo dużo. Właściwie wszystko jest słyszalne bardzo wyraźnie, szczegółowo i w sposób bardzo przyjazny dla ucha. Przede wszystkim łatwo zauważyć, że najwyższe peaki sopranów są nieco stonowane, a całe pasmo nie stara się dominować nad całością przekazu.
Średnica również wykazuje tendencję do ocieplania niemal każdego wybrzmiewającego w niej dźwięku, bez jednoczesnej utraty przejrzystości i czytelności.
Bas, to już niemal kwintesencja miękkości i ciepła. Nisko schodzący, pomrukujący, ale z pewnością trudno byłoby nazwać go leniwym i rozlazłym. Praktycznie zawsze nadąża za akcją i tylko w utworach, w którym sztucznie obniżono najniższe składowe pasma, może być go nieco za wiele.

 

Moja ocena

Niezwykle przyjemny wzmacniacz. Stworzony do relaksu i odprężenia. Właściwie nieważne czego słucha się za jego pośrednictwem, potrafi zachwycić pięknym, plastycznym i bardzo nasyconym dźwiękiem.
Z pewnością nie jest mistrzem szerokości stereofonii, ani nawet głębi sceny, ale to zupełnie w niczym nie przeszkadza. Wszystko daje się słyszeć wystarczająco dobrze i ośmielę się twierdzić, że jest bardziej naturalne niż we wzmacniaczach, które nieco sztucznie szafują super efektami stereofonicznymi.
Genialnie zabrzmiała Diana Krall z płyty „The Girl in The Other Room”. Niesamowicie realistycznie słychać było miotełki uderzające w werbel lub „szurające” leniwie po jego membranie. W głosie wokalistki dały się odczuć całkiem wyraźnie podane sybilanty, z czego ta wykonawczyni jest znana. 
Płyta „Companion” Patricii Barber jest nagrana w specyficzny sposób. Tworzy przed słuchaczem interesujące efekty i warstwy instrumentalne. Słychać na niej coś, co czasem nazywane jest „oddechem sali”. DCA 411 poradził sobie z tym bez problemu, jednocześnie delikatnie zaokrąglając najostrzej nagrane partie perkusyjne.
Jednak moje serce zdobył przede wszystkim w trakcie słuchania pierwszej płyty Led Zeppelin, oraz „Toys in the Attic” Aerosmith. Było miło, ciepło, potężnie. Mięsiste gitary i „pompująca” sekcja rytmiczna nadały tym płytom nie tylko należytej wagi, ale i nieco więcej uroku. Utwory: „Dazed and Confused” i „Sweet Emotion” zachwycały dolnym zakresem basu i niezłą przestrzenią. Dokładnie tak, jak moim zdaniem powinno to zabrzmieć.
Gdybym miał ten wzmacniacz porównać do czegokolwiek, to najbliższym skojarzeniem byłby Kenwood KA-3300. Oba mają w sobie to charakterystyczne, pogłębione „ciepełko” i ten kompletny luz, dzięki któremu z pewnością nie doprowadzą do zmęczenia słuchu u swoich właścicieli. Zdecydowanie nie są to konstrukcje, które polubią miłośnicy ultra klinicznej detaliczności. One mają być jak najbardziej muzykalne i dawać czystą przyjemność słuchania muzyki, bez chęci przeprowadzania daleko idących analiz każdego dźwięku.
Dobrze sprawdzi się z głośnikami neutralnymi, ewentualnie takimi, które cierpią na lekki nadmiar tonów wysokich, przy jednoczesnym niedoborze najgłębszego basu.

Czy chciałbym go mieć?

Zaczynam się nad tym zastanawiać.
Chętnie używałbym go zamiennie z moimi czterema innymi wzmacniaczami: Kenwood KA 3700, Hitachi HA 250, Musical Fidelity E1 i E11.
Nawet bardzo chętnie.
Ale obawiam się, że moja żona przestałaby uważać tą moją rosnącą kolekcję za nieszkodliwe hobby. 
Gdybym jednak pewnego dnia podjął decyzję pozbycia się któregoś ze wzmacniaczy z dotychczasowej kolekcji, to wtedy nie wykluczam, że DCA 411 mogłoby okazać się łakomym kąskiem do zdobycia...


13.09.2023


Tekst: Marek „Maro” Kulesza
Zdjęcia: Yevheniia Kalachova

Kontakt

tel. 797 936 220
mail: audio@iviter.pl
Pl. Konstytucji 5, Neon Instrumenty Muzyczne Warszawa

Serwis:  tel. 22 113 40 88  mail: serwis@iviter.pl

godziny otwarcia : 10.00 - 19.00

“Their Satanic Majesties Request” to bodaj najbardziej niedoceniany album w historii Rolling Stonesów. Do tego stopnia, że przez jakiś czas pomijano go przy okazji wznowień i remasteringów dyskografii tej grupy. I…

Nadal jesteśmy w pamiętnym 1967 roku, który obfitował w niemal niezliczoną ilość doskonałych, interesujących płyt. Większość z nich została niesłusznie zapomniana, ale wydano wówczas również takie, które do dzisiaj…

Jimi Hendrix, człowiek z olbrzymim doświadczeniem studyjnym i scenicznym, ale jako sideman, lub muzyk kontraktowy, postanowił założyć własny zespół. Zespół z którym będzie grał taką muzykę jaką zechce.

Supergrupa CREAM powstała w 1966 roku i składała się z cenionych i niezwykle sprawnych instrumentalistów. Gitarzysta Eric Clapton był wówczas nazywany Bogiem. Perkusista Ginger Baker wytyczał nowe szlaki i metody gry…