Od dwóch dni mam możliwość wsłuchiwania się w dźwięk wzmacniacza MYRYAD Z142.
Naprawiony w naszym serwisie musiał przejść serię testów odsłuchowych nad którymi zazwyczaj czuwam.
Myryad to firma z Wielkiej Brytanii, a więc sposób grania tego wzmacniacza powinien mi się podobać. Czy tak było? Okaże się na końcu tego artykułu.
Wygląd
Myryad z142 wygląda iście audiofilsko. Oszczędnie i niepozornie, ale z dużą dozą elegancji.
Może być prawdziwą ozdobą wnętrz o nowoczesnym wystroju. Wpasuje się w taki klimat znakomicie.
Na front panelu wykonanym z grubego szczotkowanego metalu mieszczono:
trzy małe, czarne przełączniki z których jeden jest włącznikiem zasilania, drugi służy do przełączania funkcji Tape Monitor, a trzeci to skokowy selektor źródeł dźwięku. Wszystkie te przełączniki umieszczono w jednej linii w połowie wysokości płyty czołowej. Na tej samej wysokości i również w jednej linii zainstalowano sześć małych lampek sygnalizujących rodzaj używanego w danym momencie źródła.
Na środku front panela widnieje średnich rozmiarów potencjometr siły głosu o oryginalnym kształcie. Jest wpasowany głęboko w obudowę, a dla precyzyjnej obsługi wyposażono go we wgłębienie na np.kciuk.
Na tylnej ściance umieszczono:
11 szt gniazd RCA (CINCH) do podłączania różnych źródeł a także dodatkowej końcówki mocy, zaciski dla jednej pary głośników, gniazdo przewodu zasilającego oraz główny włącznik sieciowy.
Brzmienie
Kilka dni temu przeprowadzałem test odsłuchowy zestawu Musical Fidelity, która jest moja ulubiona firmą. Ogólnie rzecz biorąc bardzo lubię wzmacniacze wyprodukowane w tamtej części Europy, ich dźwięk, ich design oraz dokładne wykonanie, kojarzące się bardziej z solidną, rzetelną manufakturą niż z fabryką produkującą na masową skalę.
Myryad Z142 również przywodzi na myśl takie skojarzenia kierujące się raczej ku uczciwej, ręcznej pracy niż ku taśmie montażowej.
A jak brzmi?
Wysokie tony są bardzo krystaliczne i wyraźnie zaznaczone. Nie oznacza to jednak ich nadmiaru. Firma zadbała o to, żeby nic nie świstało, nie piszczało i nie dzwoniło nadmiernie. Jest ich wystarczająco dużo by podkreślić wszystkie szczegóły realizacji nagrań, bez popadania w rozjaśnienie brzmienia.
Jeżeli chodzi o średnicę to muszę przyznać, że chyba jeszcze nie słyszałem aż takiej przejrzystości i dokładności. Każdy instrument akustyczny brzmiał bardzo naturalnie. Słuchać było oddech sali w której dokonywano nagrań i każdy najmniejszy niuans realizacyjny.
A poza tym na niemal każdym materiale muzycznym głębia była niesamowita. Wyraźnie było słychać to, co realizator chciał przybliżyć słuchaczowi i wyraźne były wszystkie dźwięki pozornie słyszalne gdzieś daleko za linią głośników.
Bas kojarzy mi się jedynie z mocną sprężyną. Kontrolowany rygorystycznie, nigdy nie zagrzmiał za mocno, nigdy też nie miałem wrażenia że jest go zbyt mało.
Moja ocena
Uczciwie przyznam, że jestem pod olbrzymim wrażeniem możliwości tego wzmacniacza.
Każdy rodzaj muzyki jakiej na nim słuchałem zabrzmiał doskonale. Nieważne czy był to akustyczny jazz i czy mocne metalowe łojenie. Wszystko było odtworzone czysto, przejrzyście, z dużą energią. Właśnie ta energia jest zaskakująca. Dodaje ładunku emocjonalnego do każdego nagrania z którym mierzy się ten niepozorny sprzęcik.
Przestrzeń, szczegółowość i sprężystość powodują, że brzmienie tego wzmacniacza mogę opisać jako jednoznacznie „dźwięczne”. Trudno mi znaleźć lepsze określenie.
Jest fenomenalny!
Czy chciałbym go mieć?
Bez dwóch zdań TAK.
Marek „Maro” Kulesza