KENWOOD KA 3500 Test wzmacniacza

Kenwood KA 3500 Test

W chwili kiedy publikuję ten tekst, wzmacniacz będący jego bohaterem, odnalazł już nowy dom i właściciela. A właściwie właścicielkę...
Mimo, że wszystko co jest związane z branżą audio, kojarzone jest na ogół z męskimi pasjami, to jednak co jakiś czas odwiedzają nas klientki.
Zazwyczaj są to Panie, które dokładnie wiedzą jaki dźwięk chcą uzyskać w domowej przestrzeni odsłuchowej. Są świadome różnic brzmieniowych pomiędzy poszczególnymi wzmacniaczami, głośnikami itp.
Tym razem było nie inaczej.
A ponieważ klientka w trakcie sesji odsłuchowej, pozytywnie oceniła możliwości KA 3500 i postanowiła go nabyć, to naszym zdaniem trafił on w godne ręce.

Tym razem test odsłuchowy dotyczy wzmacniacza, który kupiliśmy żeby poszerzyć ofertę naszego sklepu.
Został poddany dokładnemu przeglądowi technicznemu, konserwacji potencjometrów i wszystkich przełączników.
Następnie postanowiłem poświęcić kilka godzin na jego dokładne wygrzanie i zapoznanie się z jego brzmieniem. 
Z kilku godzin, zrobiły się trzy dni, ponieważ ani mnie, ani mojemu współpracownikowi, nie bardzo podobała się myśl o wyłączeniu go i postawieniu na półkę. 
Grał na naszym stoliku aż do momentu, kiedy pojawiła się jego przyszła posiadaczka.


Wygląd

Kenwood KA 3500 prezentuje design, który jednoznacznie kojarzy się z okresem w którym go zaprojektowano i produkowano.
To rasowe lata 70.
Styl i urok niemal nie do podrobienia.

Wzmacniacz ma identyczne gabaryty, jak inne znane modele z tamtych czasów (KA 3700, KA 1500, KA 3300).
Szerokość to jedynie 38cm i ponownie przypominam, że nie była to żadna wersja midi, tylko jeden z możliwych wariantów gabarytowych przeznaczonych dla sprzętu jak najbardziej „dorosłego”.
Wysokość 14cm robi bardzo pozytywne wrażenie i biorąc pod uwagę ilość umieszczonych tu różnych potencjometrów i przełączników dźwigniowych oraz skokowych, jest chyba idealna.
Gdyby front panel był niższy o zaledwie dwa centymetry, być może wzmacniacz nie wyglądałby już tak dobrze i tak poważnie.
Głębokość sięgająca nieco ponad 27cm (uwzględniając wystające zaciski głośnikowe) jest na tyle niewielka, że urządzenie jest łatwe do ustawienia nawet na dość wąskiej półce lub komodzie.

Front panel wykonano z dosyć grubego, szczotkowanego aluminium.
Umieszczono na nim:
Cztery przełączniki dźwigniowe: pierwszy z lewej jest włącznikiem sieciowy, pozostałe służą do uruchamiania funkcji Loudness zamiennie z filtrem tonów wysokich i pozycją neutralną, dwóch pętli magnetofonowych.
Trzy średniej wielkości pokrętła służące do regulacji barwy i wyboru pary głośników.
Jedno mniejsze pokrętło regulujące balans.
Trzy przełączniki skokowe wyboru źródła.
Gniazdo słuchawkowe typu Jack
Duże pokrętło regulacji siły głosu.

Na tylnej ściance zainstalowano:

Terminale do przyłączenia dwóch par głośników.
Siedem par gniazd RCA (CINCH) do przyłączenia różnych źródeł dźwięku.
Jedno alternatywne gniazdo wyjściowo/wejściowe typu DIN do współpracy z magnetofonem. 
Terminal do podłączenia uziemienia gramofonu.


Brzmienie

Nie ukrywam, że spodziewałem się dokładnie tego co usłyszałem. Słyszałem już kilka modeli tej firmy należących do tzw. klasy budżetowej i jak dotąd wszystkie prezentowały podobny dźwięk.
KA 3500 to nieodrodna brzmieniowo konstrukcja firma Kenwood.

Wysokie tony są bardzo dźwięczne i wyraźne, z zauważalną nutką dosłodzenia najwyższych składowych, dzięki czemu słuchanie nawet dość mocno rozjaśnionych nagrań nie powoduje zmęczenia i irytacji. 
Pięknie wybrzmiewają wszelkie perkusyjne blachy i przeszkadzajki, a szuranie miotełkami po membranie werbla jest podane dokładnie i wyraziście.

Tony średnie nie generują zbyt dużej przestrzeni, ale we współpracy ze sporą ilością informacji zawartych na rożnych poziomach sopranów, tworzą bardzo ciekawy obraz sceny dźwiękowej i więcej niż zadowalającą szerokość stereofonii.
Wydają się także, zupełnie nieźle sobie radzić z separacją pomiędzy poszczególnymi instrumentami i głosami ludzkimi. Wystarczy posłuchać którejś z płyt kwartetu wokalnego Manhattan Transfer, żeby zrozumieć w czym rzecz. W ogólnym skrócie napiszę tylko, że cały kwartet śpiewający niektóre fragmenty utworów całkowicie unisono, brzmi jednocześnie jako całość i jednocześnie dokładnie słychać wyraźnie tembre obu par wokalistek i wokalistów.
Nie każdy wzmacniacz ze znacznie wyższych klas potrafi tego dokonać...

Bas, to już kwintesencja ówczesnej kenwoodowskiej filozofii brzmienia.
Przyjemny, miękki, schodzący nisko. 
Wtedy rygorystyczna kontrola tego pasma miała drugorzędne znacznie. Bas miał być fundamentem, na bazie którego, średnica i soprany budowały całą akcję i dramaturgię nagrań.
Jednak bez obaw. Kenwood zawsze dbał o to, żeby ten firmowy bas pomimo swojej miękkości, nie został posądzony o zbytnią ślamazarność i rozlewanie się po całym pomieszczeniu odsłuchowym.
Nadąża nawet za utworami zagranymi w bardzo szybkich tempach. Nie jest w tym idealny, ale przecież nie ideału oczekujemy od vintage'owych wzmacniaczy tej firmy.

 

Podstawowe dane techniczne:

Produkcja: Japonia 1976 – 1978

Moc: 2x40W przy 8 Ω (stereo)
Pasmo przenoszenia: od 20 Hz do 20 000 Hz
Całkowite zniekształcenie harmoniczne: 0,2%
Współczynnik tłumienia: 50
Czułość wejściowa: 2,5 mV (MM), 150 mV (linia)
Stosunek sygnału do szumu: 76dB (MM), 90dB (linia)
Wyjście: 150mV (linia), 30mV (DIN)
Wymiary: 38cm x 14cm x 25,5cm
Waga: 7,8 kg


W trakcie testu użyto:

KENWOOD KA 3500 (wzmacniacz)
AKAI CD79 (odtwarzacz CD)
PHILIPS CD 471 (odtwarzacz CD)
B&W Matrix 1 Series 2 (monitory)
B&W Matrix 2 Series 2 (duże monitory)
B&W DM 602 (monitory)
CASTLE Avon Custom (monitory)
CELESTION Ditton 22 (monitory)
xDuoo XQ 50 Pro2 (adaptor Bluetooth)

 

Moja ocena

KA 3500 to kolejny ciekawy wzmacniacz japońskiej firmy Kenwood, jakiego miałem okazję słuchać i niewątpliwy zaszczyt zaproponować komuś, kto go w pełni docenił.
Gra dokładnie tak, jak sądziłem, że potrafi to robić.
Jednocześnie wyraźny i szczegółowy, dosyć przestrzenny i oczywiście dysponujący legendarnym już kenwoodowskim basem.

To urządzenie z rodzaju tych, których można słuchać w nieskończoność, bez cienia zmęczenia.
Doskonały do każdego rodzaju muzyki.
Akustyczny jazz zabrzmi selektywnie, z lekką domieszką docieplenia wszystkich pasm.
Muzyka klasyczna zyska dużo uroku, który odbierają jej nadmiernie szczegółowe, klinicznie brzmiące, współcześnie produkowane wzmacniacze, należące do wysokich półek jakościowo-cenowych.
Jest także bardzo rockowym „zwierzęciem”. Jeżeli mi nie wierzycie, posłuchajcie na nim którejś z dwóch pierwszych płyt formacji Rammstein. Będzie stosowna potęga, feeling i czar.

Jeszcze dwa słowa o jego mocy.

W danych technicznych podano, że jest to 2x40W przy współpracy z głośnikami 8 ohmowymi.
To wcale nie tak mało, jak czasem uważają klienci przyzwyczajeni do parametrów technicznych podawanych przy sprzętach z lat 90 i z XXI wieku (te bywały często bardzo zawyżone).
W latach 70 i 80 starano się podawać moc znacznie uczciwiej niż w późniejszym okresie.
A mimo to, wydaje się że w przypadku nie tylko tego KA 3500, ale również wielu innych modeli tej znamienitej ówcześnie marki, moc została nawet dosyć poważnie niedoszacowana.
Gra znacznie głośniej i dynamiczniej, niż można się tego spodziewać.
Prawdę mówiąc, jest to zjawisko dobrze mi już znane prywatnie, ponieważ mam w domu model KA 3700. On również gra głośniej i skuteczniej niż powinien. 
Ośmielę się twierdzić, że jest w tym lepszy od niegdyś posiadanego przez mnie AKAI AM 59, który był dużym i raczej mocnym klockiem.


Czy chciałbym go mieć?

Nie muszę. Mam inny model Kenwooda z tego okresu, który brzmi bardzo podobnie.
Ale gdybym nie miał tamtego, to KA 3500 z pewnością znalazłby się w mojej domowej kolekcji.
A przynajmniej starałbym się o to, bo znaleźć bardzo zadbany wizualnie egzemplarz, nie jest sprawą prostą...


Marek „Maro” Kulesza

Kontakt

tel. 797 936 220
mail: audio@iviter.pl
Pl. Konstytucji 5, Neon Instrumenty Muzyczne Warszawa

Serwis:  tel. 22 113 40 88  mail: serwis@iviter.pl

godziny otwarcia : 10.00 - 19.00

“Their Satanic Majesties Request” to bodaj najbardziej niedoceniany album w historii Rolling Stonesów. Do tego stopnia, że przez jakiś czas pomijano go przy okazji wznowień i remasteringów dyskografii tej grupy. I…

Nadal jesteśmy w pamiętnym 1967 roku, który obfitował w niemal niezliczoną ilość doskonałych, interesujących płyt. Większość z nich została niesłusznie zapomniana, ale wydano wówczas również takie, które do dzisiaj…

Jimi Hendrix, człowiek z olbrzymim doświadczeniem studyjnym i scenicznym, ale jako sideman, lub muzyk kontraktowy, postanowił założyć własny zespół. Zespół z którym będzie grał taką muzykę jaką zechce.

Supergrupa CREAM powstała w 1966 roku i składała się z cenionych i niezwykle sprawnych instrumentalistów. Gitarzysta Eric Clapton był wówczas nazywany Bogiem. Perkusista Ginger Baker wytyczał nowe szlaki i metody gry…