GRYPHON Tabu - Test wzmacniacza

GRYPHON Tabu - Test wzmacniacza

Duński Gryphon Tabu jest konstrukcją typu dual mono. Oznacza to, że w jednej obudowie zamknięto dwa odrębne monobloki.

W poprzednim teście również odsłuchiwałem monobloków, tyle że będących całkowicie osobnymi urządzeniami.

Mimo, że uprzednio słuchane lampowe końcówki firmy Ayon kosztują tyle, co niemal dziesięć Gryphonów, postanowiłem nie robić zbyt długiej przerwy i jeszcze tego samego dnia rozpocząłem wygrzewanie modelu Tabu. Wygrzewanie, lecz nie odsłuch, bo ten być może skończyłby się miażdżącą krytyką, bądź co bądź znacznie tańszego sprzętu. Następnego dnia do południa Gryphon wygrzewał się jeszcze leniwie, cichutko grając jakąś niezobowiązującą muzykę.

Dopiero po południu zacząłem poważniejsze próby odsłuchowe.

Partnerem jako źródło dźwięku dla Gryphona został odtwarzacz CD marki Vincent model CD S3.

Wygląd

Co prawda nie jest aż tak ciężki jak monobloki Ayona, ale również to zawodnik wagi nader poważnej. Niemal 40kg robi należyte wrażenie.

Gabaryty także nie należą do skromnych.

48cm szerokości, 15,5 wysokości i aż 46,5 głębokości. Czyli zarówno waga, jak i rozmiar powodują, że to kolejny testowany przeze mnie sprzęt, który potrzebuje całkiem sporo miejsca w domu użytkownika. Miejsca i mocnego mebla na którym będzie ustawiony.

Front panel jest bardzo elegancki i minimalistyczny. Znajdują się na nim: wielki potencjometr siły głosu w formie płaskiego pokrętła o średnicy 8,5cm z wytłoczonym wklęśnięciem na palec, tak by było go łatwiej obsługiwać. Włącznik sieciowy i pięć sztuk przełączników źródeł. Wszystkie one są bardzo niewielkimi, okrągłymi guzikami z diodami zamontowanymi w ich centralnej części.

Zarówno potencjometr siły głosu, jak i przyciski wyboru funkcji, oraz włącznik sieciowy znajdują się na czarnej, matowej, stosunkowo niewielkiej powierzchni. Całą resztę front panelu pokrywa czarny, błyszczący akryl.

Bezpośrednio pod potencjometrem siły głosu, widnieje podświetlane na czerwono logo firmy Gryphon. Przez chwilę po uruchomieniu wzmacniacza, logo miga z równą częstotliwością. Kiedy wzmacniacz osiągnie pełną gotowość do pracy, logo zapala się na stałe.

Na tylnej ściance znajdujemy: gniazdo przewodu sieciowego, gniazda do podłączenia kabli głośnikowych ( 1 para ), jednego wejścia dla źródła w standardzie XLR, oraz 4 pary wejść liniowych typu RCA, a także wyjście RCA oznaczone jako Tape Out.

W czasie testu użyto

Gryphon Tabu Dual Mono Amplifier (wzmacniacz)

Vincent CD-S3 (odtwarzacz CD)

Audio Physic Avanti ( duże kolumny podłogowe )

Cerwin-Vega Cabinet ( średnie monitory )

Tannoy Sensys DC2 ( duże kolumny podłogowe)

T+A Criterion ( średnie kolumny podłogowe )

Brzmienie

Właściwie nie było czego się obawiać. Gryphon, nawet słuchany tego samego dnia co monobloki Ayona, raczej nie rozczarował by nikogo. No może z wyjątkiem etatowych malkontentów.

Na mnie zrobił bardzo dobre wrażenie.

Od początku było jasne, że nie będzie miał takiej dynamiki, takiego kopa jak Ayony, ale mimo to nie jest to wątły wzmacniacz. Podkręcony do „godziny 9.30” gra solidnie i uczciwie.

Potrafi wydobyć odpowiednią potęgę z nagrań o ciężkim brzmieniu. Metallica dosłownie powala na kolana. W tym samym ustawieniu potencjometra siły głosu, jazz nabiera interesującego charakteru. Jeżeli zamknie się oczy można odnieść wrażenie, że jest się na koncercie w niewielkim jazzowym klubie. Na nagraniach Nightwish gitara ma odpowiednio ciężkie brzmienie, a frazy grane przez orkiestrę symfoniczną są dynamiczne, przestrzenne i selektywne.

Największą zaletą tego wzmacniacza jest naprawdę duża umiejętność przedstawiania wszystkich szczegółów nadzwyczaj wyraźnie. To jak spojrzenie na świat poprzez świeżo umyte okno. Patrzenie przez czystą szybę to dosyć wyświechtane porównanie, ale idealnie oddaje moje odczucia.

Bo rzadko się spotyka urządzenia, które starają się w miarę równo i uczciwie przykładać do prezentacji wszystkich zakresów w taki sposób, aby niczego nie faworyzować, niczego nie upiększać ani nie dosładzać.

Po sprzętach z tego poziomu cenowego zazwyczaj podświadomie oczekuję przynajmniej lekkiego osuszenia dźwięku. Tak zwanej kliniczności. To po prostu moje doświadczenie wyniesione z wieloletnich odsłuchów różnego rodzaju klocków audio. Przyzwyczaiłem się już, że ogromna większość wzmacniaczy kosztujących (jako nowe) powyżej 8-9 tys. złotych najczęściej gra właśnie w sposób nieco suchawy. Tak jakby na siłę starano się uciec od posądzenia o spektakularność i próbę oczarowania słuchaczy. Niestety, takie rygorystyczne uciekanie od pewnych aspektów w charakterze dźwięku, prowadzi często do popadania w skrajność. Wiele z tych sucho brzmiących urządzeń gra po prostu nieciekawie i mało wciągająco.

Testowanemu Gryphonowi najwyraźniej nie zależy na tym, żeby ktokolwiek poszukiwał w jego dźwięku odhumanizowanej sterylności.

Gra całkiem normalnie. Bez najmniejszego zadęcia. Wyraźnie, ale bez zbędnego koncentrowania się na wysokich tonach. Soczyście i miło dla ucha. Średnica i bas wzorcowe.

Moja ocena

Ciekawy wzmacniacz od producenta specjalizującego się w tym typie urządzeń audio.

Gra lepiej niż można było oczekiwać. Naturalnie. Kiedy trzeba potężnie, a kiedy rodzaj muzyki należy do delikatniejszych, potrafi zagrać niemal zwiewnie. I najwyraźniej nie sprawia mu to najmniejszego problemu. To klocek dla ludzi, którzy lubią słuchać muzyki dla samej muzyki.

Gabaryty tego wzmacniacza wymuszają znalezienie mu odpowiednio dużego i mocnego stolika. To chyba jedyny minus dla osób posiadających małe pokoje...

Czy chciałbym go mieć?

Na pewno TAK !

Marek „Maro” Kulesza

 

 

Duński Gryphon Tabu jest konstrukcją typu dual mono. Oznacza to, że w jednej obudowie zamknięto dwa odrębne monobloki.

Kontakt

tel. 797 936 220
mail: audio@iviter.pl
Pl. Konstytucji 5, Neon Instrumenty Muzyczne Warszawa

Serwis:  tel. 22 113 40 88  mail: serwis@iviter.pl

godziny otwarcia : 10.00 - 19.00

“Their Satanic Majesties Request” to bodaj najbardziej niedoceniany album w historii Rolling Stonesów. Do tego stopnia, że przez jakiś czas pomijano go przy okazji wznowień i remasteringów dyskografii tej grupy. I…

Nadal jesteśmy w pamiętnym 1967 roku, który obfitował w niemal niezliczoną ilość doskonałych, interesujących płyt. Większość z nich została niesłusznie zapomniana, ale wydano wówczas również takie, które do dzisiaj…

Jimi Hendrix, człowiek z olbrzymim doświadczeniem studyjnym i scenicznym, ale jako sideman, lub muzyk kontraktowy, postanowił założyć własny zespół. Zespół z którym będzie grał taką muzykę jaką zechce.

Supergrupa CREAM powstała w 1966 roku i składała się z cenionych i niezwykle sprawnych instrumentalistów. Gitarzysta Eric Clapton był wówczas nazywany Bogiem. Perkusista Ginger Baker wytyczał nowe szlaki i metody gry…