DENON PMA-200 Test wzmacniacza

DENON PMA-200 Test wzmacniacza

Dzisiejszy test odsłuchowy nie będzie typowy.

Urządzenie które opiszę nie należy do oferty naszego Sklepu Audio, nie było także w żaden sposób naprawiane lub konserwowane przez zaprzyjaźniony z nami serwis audio.

Z serwisem ma jedynie tyle wspólnego, że właściciel sprzętu sądził że jego zestaw złożony z dwóch klocków zepsuł się całkowicie. Pierwszym elementem zestawu jest gramofon, drugim wzmacniacz.

W trakcie wstępnego sprawdzania obu urządzeń przez serwisowy dział obsługi klienta, okazało się że jedynie gramofon wymaga naprawy. Wzmacniacz jest w pełni sprawny. Byłem obecny w trakcie sprawdzania obu sprzętów i słysząc jak zagrał ten wzmacniacz wyraziłem żal, że nie będę miał możliwości posłuchać go dłużej i napisać kilka słów o jego brzmieniu. Klient słysząc to zaproponował, że zostawi mi wzmacniacz na kilka dni tylko po to, żebym mógł napisać o nim krótki tekst i przybliżyć ten model fanom vintage'owych wzmacniaczy.

Wielokrotnie już opisywałem moje wrażenia z przeprowadzanych odsłuchów wzmacniaczy wyprodukowanych w latach 70-tych XX wieku, ale nigdy dotąd nie trafił do mnie reprezentant firmy DENON. Ten jest pierwszy...
 

DENON PMA-200 był modelem produkowanym w latach 1978 – 1979.

Jest więc urządzeniem pochodzącym z mojego ulubionego ostatnio okresu. Kiedyś nie ceniłem wzmacniaczy z tamtych czasów. Uważałem, że ich dźwięk zanadto odbiegał od naturalności. Oczywiście moja opinia powstała po przesłuchaniu zaledwie kilku modeli i to nie najciekawszych jak się później okazało.

Byłem mocno zakręcony na punkcie brytyjskich budżetowych konstrukcji z lat 90-tych i tylko te uznałem za warte uwagi.

Praca w sklepie Audio Vintage uczy pokory. Bardziej niż to się może komukolwiek wydawać.

Od pewnego czasu staram się uważniej słuchać wszystkich sprzętów z lat 70-tych jakie przechodzą przez sąsiedzki serwis, a także z upodobaniem podłączam te egzemplarze, które są wystawione na sprzedaż na półkach naszego Sklepu.

No cóż, gusta jak widać potrafią się zmieniać...

Wygląd

DENON PMA-200 prezentuje wygląd typowy dla schyłku lat 70-tych.

Wiele osób do dzisiaj uważa tamten design za najpiękniejszy w całej historii sprzętu audio. Trudno się z nimi kłócić, bo rzeczywiście szczególnie wzmacniacze miały wtedy dużo uroku.

Front panel PMA-200 to królestwo różnych potencjometrów zaopatrzonych w gałki i przełączników dźwigniowych potocznie nazywanych hebelkami lub patyczkami.

Na wykonanej ze szczotkowanego aluminium w kolorze srebrnym płycie czołowej umieszczono:

sześć sztuk przełączników dźwigniowych z których jeden jest włącznikiem sieciowym, trzy służą do różnych rodzajów współpracy z dwoma magnetofonami, jeden przełącza wzmacniacz w tryby stereo, mono, rev a ostatni uruchamia funkcję PHONO CROSSTALK CANCELLER.

Gałki odpowiadają za regulację barwy i balansu, wybór pary głośników, wybór podstawowych źródeł dźwięku, regulację głośności, oraz precyzyjną obsługę funkcji CROSSTALK CONTROL.

Kilka słów o tej funkcji.

To z pewnością pierwszy wzmacniacz z jakim się zetknąłem wyposażony w taką możliwość.

Funkcja ma na celu niwelowanie wszelkich „przesłuchów” zwanych też „przenikaniami” w trakcie odtwarzania muzyki z pomocą gramofonu analogowego. Gdyby w trakcie odsłuchu rzeczywiście słychać było nadmierne przenikanie lub nakładanie się jednego kanału na drugi, wówczas można interweniować przy pomocy dwóch współosiowych potencjometrów. DENON przewidział możliwość takiej ingerencji dla obu par głośników.

Kolejna ciekawostka to sposób korzystania z funkcji Loudness. Żeby ją uruchomić trzeba uchwycić potencjometr balansu i delikatnie odciągnąć od płaszczyzny front panela. Żeby wyłączyć, dociska się potencjometr do obudowy. Jeżeli ktoś zamierza czasem wspomagać się Loudnessem doradzam szczególną ostrożność i nieużywanie siły ponieważ mogłoby to uszkodzić nie tylko włącznik Loudness ale także zepsuć regulację balansu...

Na tylnej ściance znalazły się:

zaciski dla dwóch par głośników, siedem par gniazd RCA(CINCH) do podłączania rożnych źródeł dźwięku (cztery pary mogą obsługiwać dwa magnetofony) a także zacisk służący do podłączenia uziemienia w trakcie współpracy z gramofonem, o ile taka konieczność wystąpi.

 

Podstawowe dane techniczne:

Produkcja: Japonia 1978 - 1979

Moc: 2 x 45W przy 8 Ohmach, 2 x 50W przy 4 Ohmach
Zniekształcenia: 0,08%
Pasmo przenoszenia: 10 Hz - 50 000 Hz
Obciążenie głośników: 4 - 16 Ohm
Zużycie energii: 165W (max.)
Wymiary:43cm x 14,6cm x 30,3cm
Waga:10,5 kg
 

W trakcie testu użyto

DENON PMA-200 (wzmacniacz)

JVC XL-Z555 (odtwarzacz CD)

PHILIPS CD 730 (odtwarzacz CD)

KEF Cantor III (monitory)

T+A Criterion CR60 (kolumny podłogowe)

MONITOR AUDIO MA66 (monitory)

TANNOY Merkury M 7,4 (kolumny podłogowe)

Brzmienie

Jak już wspomniałem, bardzo chciałem posłuchać tego wzmacniacza przez jakiś czas. Wystarczający do dokładniejszego wychwycenia jego zalet lub ewentualnych wad.

Od razu uspokoję czytelników, że jedyną wadą jakiej się doszukałem, o ile w ogóle można to traktować jako wadę, jest sposób uruchamiania funkcji Loudness. Trochę budzi on moją obawę. Myślę, że nadmiernie częste wyciąganie i wpychanie potencjometru Balance na którym zainstalowano również Loudness może szybko doprowadzić do uszkodzeń. Sam z pewnością nie próbowałbym tego używać, bo jak zapewne stali czytelnicy wiedzą, jestem zapiekłym wrogiem Loudnessu. Poza tym wzmacniacz dysponuje brzmieniem, które Loudness mógłby tylko popsuć.

Poza tą odrobinę krytyczną uwagą pod adresem konstruktorów, trudno się do czegokolwiek przyczepić.

Wysokie tony są wyraźne, ale nie kłują w uszy nadmiarem ostrych dźwięków. Czasem miałem wrażenie jakby najwyższy skraj sopranów był nieco wygładzony i osłodzony. Z pewnością niczego nie brakuje w tym zakresie. Słychać sybilanty w głosach wokalistów i wokalistek, słychać wszystkie perkusyjne „przeszkadzajki”, talerze i trąbki potrafią zabłysnąć w zdecydowany sposób, ale nigdy na tyle ostro żeby wyzwolić u mnie nieprzyjemne wzdrygnięcie.

Średnica nie należy to wybitnie przejrzystych. Jest jednak na tyle dobrze ułożona, że nie odczuwa się dyskomfortu związanego z wyłapywaniem najważniejszych dźwięków w niej zawartych. A nawet nie tylko tych najistotniejszych, bo i cała masa drobniejszych szczegółów nie ma tendencji do całkowitego ukrywania się przed słuchaczem.

Z powodu braku pełnej przejrzystości tonów średnich kuleje trochę głębia sceny. Większość wydarzeń odbywa się na linii głośników. Czasem jednak zdarza się, że jednak jakiś instrument potrafi się na chwilę oderwać i zagrać przed, lub za linią głośników.

To nie jest zarzut. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że nie jest to audiofilski wzmacniacz z lat 90-tych.

To po prostu normalny stereofoniczny sprzęt dla ludzi lubiących słuchać muzyki, nie mających nawyku analizowania non-stop wszystkiego co dociera do ich uszu.

Bas jest przyjemny. Trudno by było opisać go inaczej. Dość dobrze kontrolowany, ale nie schodzący zbyt nisko. Jest podporą dla średnicy i chyba tak go zaprojektowano.

Natomiast jego brzmienie zawsze jest bardzo miłe i lekko ocieplone. Dobrze się go słucha ponieważ w wielu nagraniach wybrzmiewa niemal relaksująco. Mowa przede wszystkim o nagraniach akustycznych.

Jeśli przyjdzie mu zmierzyć się z ostrzejszymi stylami muzycznymi, to nadal jest przyjemny, ale staje się nieco sztywniejszy i zawsze nadąża za akcją. Przy jego ogólnym charakterze to rzadka umiejętność.

Moja ocena

DENON PMA-200 to wzmacniacz ze wszech miar interesujący. O ciekawym wyglądzie i bardzo solidnym sposobie montażu.

Mnogość gałek i przełączników dźwigniowych z pewnością spodoba się wielu fanom takiego designu.

Mnie się spodobał bardzo. Ale nie tylko z wyglądu.

Gra wyraźnie, ale nie ostro. Czasem brak mu przejrzystości w średnicy, ale nigdy na tyle żeby „mulił” swoim dźwiękiem. Mnie niczego w tym zakresie nie brakowało. Bas znakomicie podkreśla filozofię brzmienia w zakresie sopranów i tonów średnich, którą najprawdopodobniej przyjęli twórcy wzmacniacza. Nie jest ani nadmiernie tłusty, ani nie razi suchym, analitycznym przekazem. Jest w sam raz.

Gdybym miał porównać DENONA PMA-200 do czegokolwiek co znam dobrze, to umieściłbym go brzmieniowo pomiędzy posiadanymi przeze mnie wzmacniaczami KENWOOD KA 3700 i HITACHI HA 250.

Kenwood ma podobnie miły i miękki bas, ale schodzący nieco niżej. Górę ma delikatnie zaokrągloną tak jak w opisywanym dzisiaj Denonie. Cała reszta jest porównywalna.

Hitachi natomiast jest wyraźniejsze i ogólnie dokładniejsze w górnym zakresie, natomiast posiada sztywniejszy bas i lepszą średnicę.

Czy chciałbym go mieć?

Nie ukrywam, że na pewno bym się za ten wzmacniacz nie obraził.

Mogę go polecić każdemu, kto chce się wyposażyć w całkiem dobrze grający sprzęt o bardzo rasowym designie sprzed ponad 40-tu lat.

 

 

Marek „Maro” Kulesza

 

Więcej testów sprzętu audio należącego do różnych kategorii, jak również aktualną ofertę

Sklepu Vintage Audio znajdziecie na stronie:

iviteraudio.pl

 

 

 

 

Urządzenie które opiszę nie należy do oferty naszego Sklepu Audio, nie było także w żaden sposób naprawiane lub konserwowane przez zaprzyjaźniony z nami serwis audio.

Kontakt

tel. 797 936 220
mail: audio@iviter.pl
Pl. Konstytucji 5, Neon Instrumenty Muzyczne Warszawa

Serwis:  tel. 22 113 40 88  mail: serwis@iviter.pl

godziny otwarcia : 10.00 - 19.00

“Their Satanic Majesties Request” to bodaj najbardziej niedoceniany album w historii Rolling Stonesów. Do tego stopnia, że przez jakiś czas pomijano go przy okazji wznowień i remasteringów dyskografii tej grupy. I…

Nadal jesteśmy w pamiętnym 1967 roku, który obfitował w niemal niezliczoną ilość doskonałych, interesujących płyt. Większość z nich została niesłusznie zapomniana, ale wydano wówczas również takie, które do dzisiaj…

Jimi Hendrix, człowiek z olbrzymim doświadczeniem studyjnym i scenicznym, ale jako sideman, lub muzyk kontraktowy, postanowił założyć własny zespół. Zespół z którym będzie grał taką muzykę jaką zechce.

Supergrupa CREAM powstała w 1966 roku i składała się z cenionych i niezwykle sprawnych instrumentalistów. Gitarzysta Eric Clapton był wówczas nazywany Bogiem. Perkusista Ginger Baker wytyczał nowe szlaki i metody gry…