CASTLE Severn mk1 Custom - Test kolumn podłogowych

CASTLE Severn Custom

Wczoraj trafiły do mnie na testy ponaprawcze, kolumny podłogowe Castle Severn pierwszej generacji. 
Właściwie powinienem napisać „kolumienki” podłogowe, jako że to konstrukcje naprawdę niewielkie. Małe, zgrabne, ustawne.

Przyniesiono je do zaprzyjaźnionego serwisu z kompletnie zniszczonymi membranami głośników średnio-niskotonowych. Nie tylko zawieszenia uległy już zaawansowanej degradacji, ale przede wszystkim same membrany wykonane z mleczno-białego, półprzezroczystego polipropylenu były dosłownie w kawałkach.
Wyglądały jak stłuczone szyby.
To często spotykana usterka w membranach tego typu. 
Kiepsko znoszą upływający czas, a także nie są odporne na wpływ światła dziennego. Dlatego każdy rodzaj głośnika wyposażonego w taki rodzaj przetworników, bezpieczniej jest ustawiać w taki sposób, żeby nie padało na niego światło z okna. Ten prosty zabieg pozwoli dłużej cieszyć się kolumnami, lub monitorami w ich oryginalnym stanie.

Nie było mnie przy ustaleniach na linii klient – serwis, ale z tego co słyszałem osiągnięto porozumienie określające zakres naprawy.
Miała ona polegać nie tylko na wymianie połamanych membran nisko-średniotonowych, ale również na dokonaniu regularnego tuningu.
W związku z powyższym, nasz fachowiec podjął decyzję o zastosowaniu przetworników własnej konstrukcji.
Mleczno-białe, polipropylenowe membrany zastąpiono innymi, wykonanymi z włókna szklanego, a fabryczne głośniki wysokotonowe zastąpiono kopułkami jedwabnymi o dużo lepszym dźwięku.
   
Ostatnio w serwisie, który bezpośrednio współpracuje z naszym Sklepem Vintage Audio, coraz częściej dokonuje się napraw głośników różnego rodzaju, połączonych z „podrasowowywaniem” ich fabrycznego brzmienia. Szczególnie dotyczy to głośników należących do klasy średniej-budżetowej i wyższej-budżetowej.
Właśnie na takie potrzeby, nasz fachowiec/akustyk opracował kilka wariantów własnych membran, których zastosowanie pozwala na uzyskanie ciekawszego i dokładniejszego dźwięku, niż to, jakim większość kolumn i monitorów średniej klasy dysponowała uprzednio.

Warto także mieć świadomość, że sama wymiana wszystkich przetworników nie stworzy dobrego brzmienia, bez ingerencji w zwrotnice. Nie tylko należy wymienić w nich elektrolity, ale także wiedzieć, jakie należy zastosować, żeby uzyskać jak najlepszy efekt.
A mimo to, zanim osiągnie się zakładany cel i tak konieczne jest przeprowadzenie od kilku, do co najmniej kilkunastu prób. 
Zajęcie pracowite i wyjątkowo żmudne.
Na szczęście dzięki wiedzy i doświadczeniu wspomnianego fachowca, końcowy efekt potrafi wprawić w osłupienie i zachwyt właścicieli naprawionych i tuningowanych modeli głośników.

 

Kolumny CASTLE Severn (mk1)

Podstawowe dane techniczne:

Produkcja: Wielka Brytania ok. 1992 – 1997
Konstrukcja: Dwudrożna, dwugłośnikowa
Bass-Reflex: Wyprowadzony na przód obudowy
Impedancja: 8 Ohm
Dynamika: 87 dB
Pasmo przenoszenia: 47 Hz – 20 000 Hz (dane fabryczne) Aktualne: 46 Hz – 22 000 Hz
Zalecana moc wzmacniacza: 25W – 110W
Głośnik nisko-średniotonowy: 15cm (własna konstrukcja Iviter, wykonana z włókna szklanego)
Głośnik wysokotonowy: 2,5 cm (własna konstrukcja Iviter, miękka kopułka jedwabna)
Wymiary: 77cm x 20cm x 23cm
Waga: 16 kg / szt.


W trakcie testu użyto:

Castle Severn Custom (małe kolumny podłogowe)
AKAI CD-79 (odtwarzacz CD)
xDuoo XQ 50 Pro2 (adaptor Bluetooth)
Vincent SV-232 (wzmacniacz)
Cambridge Audio A 300 (wzmacniacz)
Alchemist APD 30A Maxim (wzmacniacz)
AKAI AM 47 (wzmacniacz)
Kenwood KA-3700 (wzmacniacz)

 

Brzmienie:

Trzeba poświęcić trochę czasu, żeby przywyknąć do brzmienia tych głośników. 
Nie jest to wcale nietypowe w przypadku produktów firmy Castle. 
Miałem okazję słyszeć już kilka modeli, zarówno monitorów, jak i kolumn ozdobionych logo tego producenta i zawsze potrzebne było przynajmniej trzydzieści minut, żeby oswoić się z wydobywającym się z nich dźwiękiem. Castle nigdy nie celowało w tanie gusta i stroiło swoje głośniki w sposób, który mniej osłuchanym fanom audio może wydać się zbyt stonowany.

Soprany w wielu głośnikach Castle, bardzo często bywały pasmem nieco krytykowanym za nadmierne osuszenie i coś, co można określić jako brak charakteru.
Czy w odsłuchiwanej wersji custom, coś się pod tym względem zmieniło?

Wysokie tony po zmianie kopułek rozbrzmiewają żywiej i czyściej niż w wersji oryginalnej.
Jest ich sporo, ale są delikatnie temperowane przez ich lekkie wycofanie. Brzmią dźwięcznie i wyraźnie, a zarazem mają w sobie olbrzymią dawkę słodyczy.
Genialnie brzmią uderzenia w talerze perkusyjne, a odgłos „miotełek” szurających po membranie werbla można określić jako wyjątkowo przekonujący. Trąbki, saksofony (grające w wysokich rejestrach) potrafią błyszczeć dokładnie tak, jak to można usłyszeć na koncertach w małych jazzowych klubikach.

Tony średnie są przejrzyste i dokładnie poukładane. W trakcie sesji odsłuchowej, korzystałem z kilku różnych wzmacniaczy, ale na żadnym z nich nie udało mi się dostrzec choćby cienia bałaganu zawierającego się w tym pasmie. Wszystkie dźwięki słyszalne na bliższych i dalszych planach wybrzmiewały swobodnie i były pięknie separowane. Można powiedzieć, że pod tym względem było lepiej niż dobrze. Znacznie lepiej...

Bas, może zostać określony przez wiele osób jako niewystarczający. 
W pewnym sensie jest w tym dużo prawdy, o ile takiego spostrzeżenia dokona się słuchając tych głośników w pomieszczeniach przekraczających powierzchnię dwudziestu metrów kwadratowych. 
A wciąż należy pamiętać, że konstruktorzy nie zaprojektowali ich z myślą o takiej kubaturze pomieszczenia odsłuchowego.
W małych pokojach, bas jest w stanie zejść zaskakująco nisko, a nawet zamruczeć momentami jak przymilny, zadowolony z życia kot.
Partie kontrabasu są oddawane realistycznie, z dobrą kontrolą najniższych dźwięków i wystarczającą dynamiką. Nawet galopady heavy-metalowych sekcji rytmicznych, grzmią z wystarczającą potęgą i tempem.


Moja ocena:

Te niewielkie podłogówki stworzono do małych pomieszczeń i tak należy ich używać.
W pokojach o powierzchniach od 10 do 15 metrów kwadratowych, są w stanie zagrać bajecznie.
Potrafią wygenerować piękną stereofonię i głębię sceny. 
Nie znaczy to, że należy oczekiwać od nich cudu pod tym względem. 
Użyłem określenia „pięknie”, ponieważ moim zdaniem najlepiej oddaje to, co udało mi się usłyszeć.
Szerokość i głębokość sceny nie należy do sztucznie rozepchanych. Nie stara się oszołomić słuchacza niewiarygodną spektakularnością i rozmachem. Wszystko tutaj wydaje się dążyć do uzyskania dźwięku możliwie jak najbardziej zbliżonego do pełnej naturalności, lub przynajmniej neutralności brzmienia.

Bardzo dużo będzie zależało od wzmacniacza, z którym połączy się te kolumienki.
Nie polecam sprzętów o zdecydowanie rozjaśnionym sposobie prezentacji. Takich, które lubią grać ostrymi i mocno wybudowanymi sopranami i krótkim, szybkim basem. 
Taka konfiguracja mogłaby skończyć się całkowitą porażką i rozczarowaniem użytkownika.
Zdecydowanie lepiej zagrają w towarzystwie wzmacniacza o wybitnie kulturalnym, wyważonym i neutralnym brzmieniu, typowym dla „brytyjskiej szkoły dźwięku”.
W takim zestawieniu, muzyka delikatna, wielowarstwowa i dobrze zrealizowana, będzie w stanie oczarować i zahipnotyzować słuchacza na długie godziny. 
Akustyczny jazz, kameralistyka, a także bardziej rozbudowane składy wykonujące muzykę klasyczną, zabrzmią zjawiskowo.
Umiejętności tych głośników nie kończą się jedynie na wyrafinowanych gatunkach muzycznych. Również klasyka rocka, elektronika w typie Tangerine Dream i Jaeana Michela Jarre, lub muzyki pop potrafi zabrzmieć wiarygodnie.
Natomiast nie oczekujmy, że te niewielkie przecież głośniki, udźwigną potęgę gitar i perkusyjnych kanonad w jakie obfitują cięższe gatunki metalu. 
Miłośnicy drum&base też nie byliby usatysfakcjonowani tym co usłyszą. 
Wówczas można by się pokusić o wyszukanie wyraźnie, acz ciepło grającego wzmacniacza, o nie do końca neutralnym, za to przyjemnym, ładnym i wciągającym brzmieniu. Tu świetnie sprawdzą się Kenwoody z lat 70 i 80., a także Marantze z końca 80. i pierwszej połowy 90.

Jednym słowem, to kolumny przede wszystkim dla osób preferujących muzykę spokojną, wysublimowaną i co bardzo istotne, bardzo dobrze zrealizowaną. 
Jednakże potrafią także wykrzesać z siebie całkiem dużo niezbędnej energii, tak potrzebnej przy słuchaniu szybko i stosunkowo agresywnie granych utworów, jeśli doda im się odpowiedniego partnera.
Dlatego nie tylko dobór wzmacniacza będzie wyjątkowo istotny dla wydobycia z nich jak najlepszego i naturalnego brzmienia, lub umiejętności radzenia sobie z różnymi gatunkami. 
Ważne będzie także źródło dźwięku i jego jakość.
Dobry, solidny odtwarzacz CD, a także płyta rzetelnie wytłoczona przez przyzwoitą wytwórnię, dodadzą muzyce słuchanej za pośrednictwem małych „rycerzy”, jakości i uroku.

Uwaga: Mimo, że te kolumienki mają Bass-Reflex wyprowadzony na przód, są dosyć wrażliwe na ustawianie ich w różnych odległościach od ściany.
Jeżeli komuś będzie brakowało najniższych zakresów basu, to powinien poeksperymentować z postawieniem ich około 4 – 5cm od ściany. Wówczas rzeczywiście zamruczą jak szczęśliwy, tłusty, lub jak kto woli, „dobrze odżywiony” kot.
Jeśli jednak ktoś oczekuje basu szybszego i bardziej sprężystego, to powinien odsunąć je od ściany na około 20-30 centymetrów.
Nie odkryłem niczego nowego, bo to jest wiedza znana niemal wszystkim fanom audio, ale podkreślam, że akurat te kolumny (mimo bas reflexu z przodu) są bardziej podatne na różnice ustawienia, niż większość tego typu konstrukcji. 
Wystarczy zaledwie kilkanaście centymetrów, by diametralnie zmienić ich ogólny sposób prezentacji muzyki.

 

Czy chciałbym mieć te kolumny?

Nie ukrywam, że w jednym z moich domowych pomieszczeń odsłuchowych i w połączeniu ze wzmacniaczami Musical Fidelity E1 i E11, lub Kenwoodem KA 3700 sprawdziłyby się idealnie.


Marek „Maro” Kulesza
 

Kontakt

tel. 797 936 220
mail: audio@iviter.pl
Pl. Konstytucji 5, Neon Instrumenty Muzyczne Warszawa

Serwis:  tel. 22 113 40 88  mail: serwis@iviter.pl

godziny otwarcia : 10.00 - 19.00

“Their Satanic Majesties Request” to bodaj najbardziej niedoceniany album w historii Rolling Stonesów. Do tego stopnia, że przez jakiś czas pomijano go przy okazji wznowień i remasteringów dyskografii tej grupy. I…

Nadal jesteśmy w pamiętnym 1967 roku, który obfitował w niemal niezliczoną ilość doskonałych, interesujących płyt. Większość z nich została niesłusznie zapomniana, ale wydano wówczas również takie, które do dzisiaj…

Jimi Hendrix, człowiek z olbrzymim doświadczeniem studyjnym i scenicznym, ale jako sideman, lub muzyk kontraktowy, postanowił założyć własny zespół. Zespół z którym będzie grał taką muzykę jaką zechce.

Supergrupa CREAM powstała w 1966 roku i składała się z cenionych i niezwykle sprawnych instrumentalistów. Gitarzysta Eric Clapton był wówczas nazywany Bogiem. Perkusista Ginger Baker wytyczał nowe szlaki i metody gry…