KING CRIMSON - In the Court of the Crimson King

KING CRIMSON - In the Court of the Crimson King

Płyta legenda.
 

Po pierwsze to debiut płytowy jednej z najciekawszych i najbardziej wpływowych grup w historii rocka progresywnego i rockowej awangardy.
 

Po drugie, okładka tego albumu należy do najbardziej znanych i rozpoznawalnych. A przynajmniej było tak przez kilka dekad.

„In the Court of the Crimson King” nagrana i wydana w 1969 roku, była jedną z tych pozycji wydawniczych, które wytyczyły i określiły kierunek rozwoju art-rocka. Brzmienie, atmosfera i konstrukcja poszczególnych kompozycji, stanowiły pewien rodzaj wzorca dla zespołów, które dopiero zaczynały karierę, lub zamierzały rozpocząć ją w najbliższej przyszłości, a poszukiwały drogi, którą mogłyby podążyć.

Ten album jest swoistym połączeniem tego rodzaju progresywnego rocka, który potem, w latach 70-tych był jego głównym nurtem, oraz małych domieszek jazz-rocka i całkowitej awangardy.

Ciekawe, że sama grupa King Crimson ostatecznie poszła w najtrudniejszą z możliwych stronę. W głęboką awangardę.

Ale w momencie nagrywania „In the Court...” i jeszcze przez następne dwa lata byli formacją zdecydowanie progresywną.

Płyta zaczyna się utworem „21st Century Schizoid Man”.
 

Mocno sfuzowana gitara Frippa wprowadza nas w rzeczywiście dosyć schizofreniczny klimat. Wrażenie pogłębia głos Grega Lake'a przepuszczony prawdopodobnie przez mikrofon używany zazwyczaj do harmonijek ustnych. W środku utwór przyśpiesza i przeradza się w ostrą jazz-rockowa jazdę. Przy końcu następuje powrót do wątku początkowego. Doskonały utwór, ale nie definiuje zawartości materiału na płycie.

„I talk to the wind”, drugi utwór na albumie, to spokojny, zwiewny, niezwykle urokliwy i relaksujący kawałek dobrej muzyki. Głos Grega Lake uwodzi słodyczą. Potem Lake będzie się specjalizował w takich „balladach” już jako członek supergrupy Emerson, Lake & Palmer.

„Epitaph”, utwór legenda. Monumentalny, hymniczny i rozbudowany. Bodaj najbardziej znany z całej płyty. Do dzisiaj bywa emitowany w różnych rozgłośniach radiowych i cały czas chwyta za serce kolejne pokolenia. Każdy przeżywa go na swój sposób, ale kto raz go usłyszał, rzadko kiedy pozostaje obojętny. Dla jednych słuchaczy jest on uroczysty i zadumany. Dla innych niesie w sobie ładunek smutku, a nawet depresji.

„Moonchild” krótka 12-to minutowa suita. Zaczyna się niewinnie i kiedy słucha się płyty po raz pierwszy w życiu, ma się wrażenie, że będzie to coś bardzo podobnego do drugiego utworu z tej płyty, czyli „I Talk to the Wind”. Nic z tych rzeczy. Początek jest delikatny i zwiewny jak tamten, ale potem następuje długa, niemal free awangardowa jazda na maksa. Pod koniec oczywiście następuje powrót do pierwotnego wątku.

„The Court of the Crimson King”, piąty i ostatni utwór na płycie. Brzmienie, potęga i klimat momentami zbliżony do tego z „Epitaph”. I podobnie jak „Epitaph”, robi chyba największe wrażenie z tego albumu. To te dwa dzieła głównie wpłynęły na rozwój ogólnie pojętego progresywnego rocka. Fani zespołu od zawsze dyskutowali, który z tych utworów jest nie tylko najlepszy na płycie, ale w ogóle w historii grupy. Ja lubię oba, ale odrobinę większą sympatię czuję do „Epitaph”.

Lista utworów

21st Century Schizoid Man

I Talk to the Wind

Epitaph

Moonchild

The Court of the Crimson King

Muzycy

Robert Fripp – gitary, melotron

Ian McDonald – klawisze, vocal, instrumenty dęte

Greg Lake – główny vocal, gitara basowa

Michael Giles – instrumenty perkusyjne, vocal

Peter Sinfield – teksty

Moja ocena

Płyta absolutnie fenomenalna. Ale nie wolno jej słuchać bez uprzedniego przygotowania. Bez osłuchania z odrobiną jazzu, awangardy i muzyki klasycznej. Bez tego się jej nie zrozumie, a co gorsza można się do niej zrazić na zawsze. A ona na to nie zasługuje. To jeden z kroków milowych w historii muzyki.

Uważam, że każdy, kto lubi, ceni i szanuje rocka (nieważne jaki podgatunek), powinien tą płytę mieć w kolekcji. Nawet jeżeli nie będzie jej słuchał szczególnie często.

Czasem warto spojrzeć na interesującą, lekko niepokojącą okładkę autorstwa Barry'ego Godberga.

W końcu to ikona okładkowych majstersztyków...

 

Marek „Maro” Kulesza

 

 

Po pierwsze to debiut płytowy jednej z najciekawszych i najbardziej wpływowych grup w historii rocka progresywnego i rockowej awangardy.

Kontakt

tel. 797 936 220
mail: audio@iviter.pl
Pl. Konstytucji 5, Neon Instrumenty Muzyczne Warszawa

Serwis:  tel. 22 113 40 88  mail: serwis@iviter.pl

godziny otwarcia : 10.00 - 19.00

“Their Satanic Majesties Request” to bodaj najbardziej niedoceniany album w historii Rolling Stonesów. Do tego stopnia, że przez jakiś czas pomijano go przy okazji wznowień i remasteringów dyskografii tej grupy. I…

Nadal jesteśmy w pamiętnym 1967 roku, który obfitował w niemal niezliczoną ilość doskonałych, interesujących płyt. Większość z nich została niesłusznie zapomniana, ale wydano wówczas również takie, które do dzisiaj…

Jimi Hendrix, człowiek z olbrzymim doświadczeniem studyjnym i scenicznym, ale jako sideman, lub muzyk kontraktowy, postanowił założyć własny zespół. Zespół z którym będzie grał taką muzykę jaką zechce.

Supergrupa CREAM powstała w 1966 roku i składała się z cenionych i niezwykle sprawnych instrumentalistów. Gitarzysta Eric Clapton był wówczas nazywany Bogiem. Perkusista Ginger Baker wytyczał nowe szlaki i metody gry…