Moje urządzenia audio na przestrzeni lat cz.3

Moje urządzenia audio na przestrzeni lat cz.3

Nastały szalone lata 90-te. Rzeczywiście były szalone. Szczególnie pierwsze pięć lat. I ja to pamiętam. Kiedyś mawiano o ludziach, którzy twierdzili jakoby świetnie pamiętali szalone lata 60-te, że skoro je pamiętają, to nie przeżyli ich tak naprawdę.
 

A ja te 90-te przeżyłem i pamiętam jakby to było wczoraj. No...powiedzmy przedwczoraj.

Zmiany polityczne wpłynęły dosłownie na wszystkie dziedziny życia. Te najważniejsze, i te pozornie zupełnie nieistotne. Nie ominęły też spraw związanych z ogólnie pojętym handlem sprzętem grającym. Pewex i Baltona, dotąd niepodzielnie trzymające w ręku urządzenia pochodzenia zagranicznego, upadły niemal z dnia na dzień. Przez dwa lata próbowały walczyć na wolnym rynku, ale po prywatyzacji okazało się, że ich handlowcy nie rozumieją zasad, które się właśnie kształtowały.
 

Otworzyło to możliwości wielu nowo powstałym firmom, które szybko zajęły się dystrybucją zarówno popularnych w naszym kraju marek, jak również tych kompletnie rodakom nieznanych.

Ważne, że zaczęły sprzedawać swoje towary w cenach trochę przystępniejszych niż wcześniej robiły to państwowe centrale handlowe. Dawało to większe możliwości również konsumentom, którzy zarabiając znacznie lepiej niż kilka lat wcześniej, mieli równocześnie większy wybór.

Ja także dałem się skusić na zagraniczne Hi Fi.

Gdzieś tak w roku 1992 wymieniłem moją hołubioną dotąd dzierżoniowską wieżę „z szufladą”, na nowiutki zestaw firmy Technics.

Technics SUV 670  Wzmacniacz

Technics SL PG 70  Odtwarzacz CD

Technics RS B 765  Magnetofon kasetowy

Prawdę mówiąc czułem się jakbym „złapał za nogi Pana Boga”. Fakt, że mimo wszystko, ten zestaw kosztował naprawdę dużo pieniędzy, był mój i był...zagraniczny. Pierwszy zagraniczny sprzęt w moim życiu. W tym momencie nie tylko dogoniłem większość kolegów, ale nawet ich przegoniłem. Zarówno tą nowością, jak i jakością. Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało.

Na pewno grał znacznie lepiej niż mój poprzedni zestaw unitrowski, ale nie dawało się w pełni tego docenić, ponieważ nadal używałem tych samych nędznych głośników.

Uważny czytelnik zauważy, że w tym nowym zestawie brak gramofonu. I będzie to spostrzeżenie trafne. W tamtym czasie ostatecznie zarzuciłem słuchanie płyt analogowych, przestawiając się wyłącznie na płyty CD, oraz kasety magnetofonowe.

Dzisiaj może się to wydawać niemal niemożliwe, ale na początku lat 90-tych prawa autorskie były zagadnieniem nie do końca uregulowanym w naszym kraju. Dlatego korzystały z tej sytuacji różne podmioty gospodarcze, trudniące się wypożyczaniem płyt CD celem przegrania ich sobie w domu. Miały w ofercie również usługę przegrywania płyt na miejscu. Do dyspozycji chętnych przygotowane było kilkanaście stanowisk wyposażonych w odtwarzacze i magnetofony, słuchawki itp. CZYSTE PIRACTWO!

Ale wtedy mało kto zdawał sobie z tego sprawę. Ja również „piraciłem” z zapamiętaniem.

Moim ulubionym miejscem wypożyczania, niemal Mekką, było Centrum Muzyczno Rozrywkowe Digital w Alejach Jerozolimskich. Wpadałem tam zaraz po pracy, wypożyczałem jedną lub dwie płyty CD, gnałem do domu gdzie je przegrywałem i następnego dnia całą operację powtarzałem.

I tak w kółko. W ten sposób, nie wydając majątku na zakup płyt, mogłem je mieć nagrane na kilkanaście razy tańsze kasety magnetofonowe.

Same kasety, tez już miałem naprawdę niezłe. Szybko zorientowałem się, że kasety dobrze jest dobierać odpowiednio do materiału muzycznego. Na przykład TDK było świetne do muzyki poważnej i jazzu. Maxell najlepiej nagrywał ciężkie klimaty gitarowe. Sony było w miarę neutralne, ale jak to bywa z neutralnością, nie zawsze się sprawdzało.

Byłem bardzo zadowolony z tego Technicsa. Tak samo zauroczony jak większość Polaków. W końcu nie wiedzieliśmy przecież, że za te same kwoty można dobrać sobie coś lepiej grającego.

Po jakimś czasie jednak zacząłem dostrzegać pewne mankamenty. Głównie wzmacniacz budził zastrzeżenia. Jak na mój gust był nadmiernie ospały. Zaciemniony.

Pomyślałem, że może poszukam innego wzmacniacza tej firmy, charakteryzującego się bardziej dynamicznym i przejrzystym dźwiękiem.

Sprzedałem korzystnie dotychczasowy SUV 670 i rozpocząłem poszukiwania.

W jednym z nowych sklepów znalazłem co prawda Technicsa, który wydawał się grać nieco przejrzyściej, ale moją uwagę znacznie bardziej przyciągnęło coś zupełnie innego.

Usłyszałem jak brzmiały: odtwarzacz CD i wzmacniacz firmy AKAI.

AKAI  CD 57

AKAI  AM 47

AKAI  GX 75 Mk II

Wzmacniacz AKAI - AM 47 kupiłem bardzo szybko. Tym bardziej, że miałem pieniądze ze sprzedaży Technicsa SUV 670, plus kilkadziesiąt złotych oszczędności.

Podłączony do nadal posiadanych przeze mnie klocków Technicsa w postaci CD playera i magnetofonu, bardzo ożywił system. Nagle zrobiło się wyraźniej, przejrzyściej, przestrzenniej.

Ponieważ nadal jeszcze znajdowałem się na etapie, kiedy uważałem, że dobrze jest mieć cały zestaw od jednego producenta, postanowiłem systematycznie wymieniać pozostałe klocki. Po kawałku. Najpierw zmieniłem odtwarzacz. Zagrał ciekawiej i dosadniej. Ale największe zaskoczenie spotkało mnie kiedy nabyłem magnetofon AKAI GX 75 Mk II.

Słyszałem opinie, że AKAI od zawsze specjalizowało się w magnetofonach. Najpierw szpulowych, zarówno studyjnych jak i domowych, a potem siłą rzeczy, również w kasetowych.

Wcześniej posiadany Technics nie był zły, ale kiedy dane mi było usłyszeć jak gra AKAI, to niemal usiadłem z wrażenia. Ależ to była jakość. Wcale się nie dziwię, ze ten model bywał w tamtym czasie używany nawet w rozgłośniach radiowych. I to wcale nie jako sprzęt redakcyjny, przeznaczony do słuchania muzycznych ciekawostek, ale do prezentacji nagrań w eterze.

Tych, którzy ten magnetofon mieli, na pewno ta wiadomość nie zdziwiła. Nie tylko miał na obudowie napis „Reference”, ale naprawdę był Referencyjny.

Nagrywał i odtwarzał jak sam Szatan. A jeśli jeszcze nauczyło się korzystać ze wszystkich jego możliwości kalibracyjno, post-kalibracyjnych, to nawet nagrywając kiepsko brzmiącą płytę można było wyciągnąć jakość absolutnie nieprawdopodobną.

Uwielbiałem ten zestaw. Nie dość, że grał o niebo, lub nawet o cztery nieba lepiej od Technicsa, to jeszcze wyglądał znacznie lepiej. Wszystkie trzy klocki były duże, ciężkie i miały design, który nadzwyczaj mi pasował.

Głośniki  ART-AUDIO

Każdy, kto dotąd czytał z uwagą o moich zmaganiach z kolejnymi sprzętami, już wie, że przez bardzo długi okres używałem nieciekawych głośników produkcji krajowej.

Ponieważ zmieniłem po raz kolejny całą elektronikę i to na naprawdę wyższą klasę, przyszedł w końcu czas na poszukanie lepiej brzmiących głośników. Problem w tym, że te grające wyjątkowo dobrze, kosztowały niemałe sumy. W takim razie trzeba było szukać czegoś mało znanego, niedrogiego a przy tym przyzwoitego jeśli chodzi o jakość dźwięku.

Znajomy powiedział mi, że na warszawskim Służewcu jest sklep, który sprowadza kolumny, które podobno produkowano na Łotwie, ale dla krajów skandynawskich. Duże kolumny typowo podłogowe, występujące pod nazwa NORSK-AUDIO od razu odpuściłem, bo zaiste były spore. O wiele za duże jak na mój 12 metrowy pokój.

\Spodobały mi się za to spore monitory o handlowej nazwie ART-AUDIO. Rozmiarów mniej więcej polskich Altusów. Były bardzo solidnie wykonane, z wyjątkowo grubej sklejki wzmacnianej najprawdziwszym drewnem. Z tyłu miały regulatory barwy dźwięku na wypadek gdyby ktoś potrzebował takiej opcji. Z przodu osłonięte maskownicą obciąganą bardzo przyzwoitą tkaniną.

Natomiast po zdjęciu maskownicy ich uroda wiele traciła. Po prostu były brzydkie. Koszmarnie brzydkie. Dlatego korzystałem z nich zawsze z założoną osłoną.

\Jeśli zaś chodzi o ich dźwięk, to w połączeniu z klockami AKAI, był niesamowity.

Chyba po raz pierwszy usłyszałem aż tyle stereofonii i przejrzystości naraz. Co nie znaczy, że grały jasno. Oczywiście gdyby ktoś chciał, mogły zagrać ostrą górą, ale przy ustawieniu tylnych pokręteł na „0”, dźwięk był czytelny i nienachalny w górnych rejestrach, wyraźny w środku i całkiem mocny i punktowy na dole.

Dopiero niedawno dowiedziałem się, że te głośniki rzeczywiście produkowano na Łotwie, a były konstrukcją firmy Radiotehnika i w oryginale miały symbol H-150.

Czego chcieć więcej?

Z zestawu AKAI wspomaganego przez duże monitory ART-AUDIO korzystałem przez kilka lat.

Dzięki magnetofonowi GX 75 mk II, mogłem nagrywać kasety z nieprawdopodobną jakością.

Jednocześnie nabywałem także płyty CD, które w międzyczasie bardzo potaniały.

Niestety magnetofon zaczął delikatnie strajkować. Skos głowicy uległ minimalnemu odkształceniu, co, było usterką produkcyjną całej tej serii. A przynajmniej taka była opinia wielu elektroników. Kilkukrotne wizyty w różnych serwisach kończyły się regulacją głowic, ale nigdy nie udało się ustawić ich idealnie do skosu fabrycznego.

Z jakiegoś powodu, ustawianie na nowo działało zero-jedynkowo. Albo mogłem nagrywać na nowo z doskonałą jakością, ale wówczas wcześniej nagrane kasety już nie brzmiały dobrze. Albo odtwarzać te starsze nagrania ciesząc się dobrą jakością, natomiast dźwięk nowo nagranych, pomimo wszystkich możliwości magnetofonu, był nad wyraz nędzny.

Okazało się, że ta wada była znana w Europie i autoryzowane serwisy AKAI radziły sobie z nią bez problemu. Tyle, że potrzebne było konkretne urządzenie, którego w Polsce nikt nie posiadał.

Najbliższy serwis AKAI dysponujący tym magicznym wihajstrem znajdował się na terenie byłego RFN.

Uprzytomnię młodszym czytelnikom, że w tamtym czasie w naszym kraju jeszcze nie było firm kurierskich. Trzeba by było przesłać klocek pocztą lotniczą (bardzo droga usługa), lub pociągiem (również kosztowna impreza). Poza tym traktowanie przesyłki przez bagażowych itp. mogło skończyć się tragicznie dla urządzenia. Najlepszym i najrozsądniejszym rozwiązaniem było by zawiezienie magnetofonu osobiście. Ale wtedy jeszcze potrzebne były paszporty i wizy.

Strasznie dużo zachodu jak na ustawienie głowic.

Łatwiej było sprzedać magnetofon i pomyśleć o jakimś innym.

Tak tez uczyniłem.

SONY  TCK B 920 QS

Wiedząc, że AKAI ma ten feler, jak się później okazało całkowicie zamierzony, że raz na kilka lat powinien być ustawiany w autoryzowanym serwisie, to stwierdziłem, że spróbuję znaleźć jakiegoś solidnego zawodnika z innej „stajni”.

Mój wybór padł na SONY TCK B 920 QS.  Był to kasetowiec należący do klasy QS, która powoli zastępowała dawne flagowe konstrukcje spod znaku ES. Były trochę prostsze i tańsze. Ale różnica nie była wielka. A ten magnetofon zamykał górną stawkę serii QS.

Tym razem nie zamierzałem kupić magnetofonu bez jego dokładnego wypróbowania pod kątem moich oczekiwań. W handlu sprzętem audio powoli pojawiała się nowa opcja. Można było zapłacić za urządzenie i zabrać do domu na odsłuch. W ciągu trzech dni trzeba było się zdecydować, czy zostaje na stałe, czy się je zwraca do sklepu. Oczywiście pod warunkiem, że jest nieuszkodzone i nie nosi najmniejszych śladów użytkowania.

Z duszą na ramieniu wypakowywałem w domu tą Sonowską „gwiazdę”.

Niczego nie uszkodziłem, nie zarysowałem. Podłączyłem i przez ustawowe trzy dni testowałem. Magnetofon był piękny, dobrze wykonany, miał podobne możliwości co poprzedni AKAI. Ponadto miał Dolby S. Czyli o jedną generację wyższe od AKAI.

Tyle, że nie grał fajnie. Powiem więcej. W porównaniu z AKAI grał katastrofalnie. Nawet na moment nie zbliżył się do poziomu GX 75.

Korzystając z nowego przywileju konsumenckiego, zwróciłem go sprzedawcy.

Jeszcze przez kilka tygodni nosiłem się z zamiarem znalezienia godnego następcy dla bohaterskiego AKAI. Testowałem m.in. Nakamichi DR-1, ale również dość poważnie odstawał od poziomu do którego już zdążyłem się przyzwyczaić.

Ostatecznie, po wielu przemyśleniach, postanowiłem na zawsze zrezygnować z posiadania magnetofonu. Odtąd skoncentrowałem się wyłącznie na kolekcjonowaniu płyt CD.

Do końca lat 90-tych, korzystałem już tylko z CD AKAI CD57, Wzmacniacza AKAI AM 47 i głośników ART-AUDIO.

Marek „Maro” Kulesza

Nastały szalone lata 90-te. Rzeczywiście były szalone. Szczególnie pierwsze pięć lat. I ja to pamiętam. Kiedyś mawiano o ludziach, którzy twierdzili jakoby świetnie pamiętali szalone lata 60-te, że skoro je pamiętają, to nie przeżyli ich tak naprawdę.

Kontakt

tel. 797 936 220
mail: audio@iviter.pl
Pl. Konstytucji 5, Neon Instrumenty Muzyczne Warszawa

Serwis:  tel. 22 113 40 88  mail: serwis@iviter.pl

godziny otwarcia : 10.00 - 19.00

“Their Satanic Majesties Request” to bodaj najbardziej niedoceniany album w historii Rolling Stonesów. Do tego stopnia, że przez jakiś czas pomijano go przy okazji wznowień i remasteringów dyskografii tej grupy. I…

Nadal jesteśmy w pamiętnym 1967 roku, który obfitował w niemal niezliczoną ilość doskonałych, interesujących płyt. Większość z nich została niesłusznie zapomniana, ale wydano wówczas również takie, które do dzisiaj…

Jimi Hendrix, człowiek z olbrzymim doświadczeniem studyjnym i scenicznym, ale jako sideman, lub muzyk kontraktowy, postanowił założyć własny zespół. Zespół z którym będzie grał taką muzykę jaką zechce.

Supergrupa CREAM powstała w 1966 roku i składała się z cenionych i niezwykle sprawnych instrumentalistów. Gitarzysta Eric Clapton był wówczas nazywany Bogiem. Perkusista Ginger Baker wytyczał nowe szlaki i metody gry…