Niestety w tym roku (2020) AVS się nie odbędzie, ale zawsze można powspominać.
Na AVS jako stricte odwiedzający byłem tylko raz, w 2016. Jednocześnie były to moje pierwsze odwiedziny na tych targach. Wspominam je bardzo miło, głownie ze względu na spotkanie ze znajomymi, niekoniecznie z branży jak to bywa teraz. Ot, przerobiłem targi i oprowadzałem po „przybytku” znajomych, do tej pory z resztą mi to zostało.
Ja zawsze miałem dość hardcorowe tępo podróży po AVS. W 2016 roku udało mi się zrobić cały stadion narodowy prawie dwa razy (aby się potwierdzić w swojej opinii). Odsłuch przeważnie trwał mniej niż 30 sec, chociaż w wyjątkowych sytuacjach wytrzymanie nawet 10 sekund było dość trudne. Teraz niektórzy będą chcieli mnie zjeść, że nie można tak szybko, i ogólnie nie jestem opiniotwórczy. Ale co ja mogę poradzić, jeżeli część sprzętu na AVS grała tak źle, że nie da się wytrzymać dłużej niż kilkadziesiąt sekund. Ale tym zagadnieniem się zajmę w kolejnym artykule, wytłumaczę dokładnie dlaczego tak to wygląda, ale wróćmy do tematu…
Pierwsze chwile na AVS to niebywała ekscytacja, cała masa ludzi interesująca się audio, cała masa ludzi które podzielają twoje hobby, sam ten fakt sprawia, że człowiek czuje się njak ryba w morzu. Sprawa kolejek była całkiem dobrze zorganizowana, bo będąc kilkadziesiąt minut po otwarciu kas, byłem już w środku. Na początku człowiek ma wrażenie w stylu „o cholibka, zaraz tu się zgubię, nie wiem gdzie iść, nie wiem gdzie jestem”. Ilość pokojów, sprzętów jest na początku przytłaczająca, ale z biegiem czasu (a nawet z biegiem tego samego dnia) człowiek zaczyna się orientować w tym co wokół niego jest i co się dzieje.
Pierwsze moje kroki skierowałem ku strefie słuchawkowej, gdzie zawsze jest mój kolega Patryk przy stoisku Mp3store, i jest tak do teraz. Można rzec, że zawracanie mu 4 liter w pracy to moje hobby. Jako, że w 2016 byłem głównie „headphone headem”, to spędziłem tam sporo czasu, a wręcz większość. Był to moment w którym nie znałem bardziej chłopaków stojących po „drugiej strony barykady”, czyli wystawców. Był to w pewnym sensie piękny okres, bo można było się skupić na odsłuchu, a nie paplaniu o tym, że ktoś dostał dystrybucje i leci w bambuko, i nie da się sprzętu normalnie wypożyczyć etc. Albo po prostu nikt nie był na mnie obrażony, że coś kiedyś niepochlebnie skomentowałem, bo tak teraz też czasami bywa.
Jak już przerobiłem wystarczająco mocno strefę słuchawkową i zaczynało mi się nudzić, to powędrowałem ku wielkiemu stereo. I było to wielkie rozczarowanie. Wielkie kolumny, ekstrawaganckie wzmacniacze i egzotyczne nazwy.
Część sprzętu znałem wcześniej i wiedziałem czego się spodziewać. Ceny też na mnie nie robiły wrażenia. Wrażenie robiło, to jak źle grają sprzęty które znam i te które znałem znacznie mniej.
Dodatkowo, w tamtym okresie nie byłem tak wymagający co teraz, i liczyły się dla mnie zupełnie inne rzeczy, przede wszystkim tak zwane „SQ”, czyli „szkoła grania”. Mowa o rozdzielczości, powietrzu w dźwięku i innych rzeczach które dziś są dla mnie mocno drugoplanowe. I ogólnie podchodziłem do większości rzeczy bardziej pozytywnie niżeli robię to teraz.
Ale i tak bywały pokoje w których albo dobitnie nie grało, albo wręcz krzywdziło uszy.
Lecz udało się mi naleźć kilka pokojów w którym muzyka nie brzmiała jak pijacki wybryk biesiadny, oczywiście jak na moje ówczesne wymagania. Bywało, że spędzałem kilka/kilkanaście minut, i jeszcze wracałem.
Niektórym po moim opisie może się wydawać, że nie opłaca się na AVS jeździć, otóż moi drodzy, nie. Co roku nie mogę się doczekać, aż znów się tam pojawię.
Dlaczego? Przede wszystkim, można sobie wyrobić zdanie o pewnych markach, trzeba tylko przepuścić to przez ogrom filtrów, biorących pod względy akustykę, fatalny prąd (o tym w przyszłym artykule).
To jedno, kolejną kwestią jest spotkanie całej masy hobbystów, a w szczególności kolegów „po fachu”. Nie ma lepszego miejsca aby wymienić się audio-poglądami, a po tym wszystkim wyjść na piwo, albo na coś mocniejszego (preferowana opcja).
Niestety w tym roku (2020) AVS się nie odbędzie, ale zawsze można powspominać.
Na AVS jako stricte odwiedzający byłem tylko raz, w 2016. Jednocześnie były to moje pierwsze odwiedziny na tych targach. Wspominam je bardzo miło, głownie ze względu na spotkanie ze znajomymi, niekoniecznie z branży jak to bywa teraz. Ot, przerobiłem targi i oprowadzałem po „przybytku” znajomych, do tej pory z resztą mi to zostało.