Dzisiaj po raz pierwszy będę mógł posłuchać urządzenia produkowanego przez brytyjską firmę TRILOGY. To marka wyspecjalizowana w konstruowaniu sprzętu audio zaliczanego do klasy High-End.
Ciekawe, że model 925 jest jedynym zintegrowanym wzmacniaczem w ofercie Trilogy.
Pozostałe produkty to końcówki mocy (zarówno stereofoniczne jak i monobloki) oraz przedwzmacniacze.
Tym bardziej warto posłuchać tego sprzętu.
Mogę go testować dzięki uprzejmości zaprzyjaźnionego serwisu. Trafił w ręce techników ze zgłoszeniem irytującej usterki polegającej na tym, że po dłuższym czasie grania jego dźwięk staje się „przybrudzony” i charczący.
Niestety technicy nie stwierdzili takiego efektu nawet po czterech godzinach testowego użytkowania wzmacniacza. Przekazali go mnie, żebym mógł nie tylko zapoznać się z brzmieniem Trilogy, ale przede wszystkim żebym słuchał go intensywnie przez możliwie najdłuższy czas.
Dzisiaj, po upływie siedmiu (7-miu !) godzin grania, usterka nie wystąpiła.
Czyżbyśmy mieli do czynienia z podobnym zjawiskiem jakie bywa udziałem samochodów?
Wiemy że samochód nie działa jak należy, coś się w nim ewidentnie psuje i jedziemy z nim do warsztatu. Tam w obecności mechanika, maszyna prezentuje stan idealny. Pręży mechaniczne konie i nawet lakier wydaje się bardziej błyszczący. Nawet nie ma punktu zaczepienia żeby namierzyć jego bolączkę. Samochód jest jak fabrycznie nowy.
Wyjeżdżamy z serwisu i wszystko jest jak najbardziej w porządku przez dzień lub dwa. Ale nasza radość szybko się kończy i znowu wyraźnie czujemy że coś jest nie tak.
Nie tylko samochody potrafią być aż tak złośliwe.
Elektronika również. A im bardziej wysublimowana, tym bardziej zazdrośnie skrywa tajemnicę o źródle nękającej ją wady.
Mam nadzieję, że wzmacniacz tak bardzo przestraszył się wizyty w serwisie, że jego usterka już nigdy się nie ujawni.
TRILOGY 925 to wzmacniacz hybrydowy (łączący technologię tranzystorową i lampową) w klasie A. Wyposażono go w dwa rodzaje tranzystorów. Przez większość czasu muzyka wzmacniana jest za pośrednictwem niedużego tranzystora FET, natomiast jest on wspomagany momentami przez wysokoprądowe tranzystory bipolarne. Stopień wejściowy obsługują dwie rosyjskie lampy 6N6P.
Podstawowe dane techniczne:
Produkcja: Wielka Brytania ok. 2014
Wymiary: 44,5cm x 43cm x 12,7cm
Wejścia (niezbalansowane): 3 x RCA, 1 x 3.5mm stereo jack
Wejścia (zbalansowane): 3 xXLR (3 pin żeńskie)
Impedancja wejściowa: (niezbalansowane) Więcej niż 42 kΩ
Impedancja wejściowa: (zbalansowane) Więcej niż 84 kΩ
Czułość wejściowa: 600mV RMS dla mocy maksymalnej
Wyjścia nagrywania: 1 RCA
Moc: (8 Ω) 2 x 135W
Pasmo przenoszenia: 10Hz - 50 000Hz
Zniekształcenia: Mniej niż 1% A
Wygląd
Trilogy 925 to solidny i ciężki klocek. Wszystkie elementy zostały doskonale spasowane. Oba boki to właściwie tylko radiatory mające zadanie odprowadzać nadmiar ciepła. Front panel wykonany jest z gładkiego metalu polakierowanego na srebrny, lekko mieniący się odcień.
Umieszczono na nim jedynie:
Gniazdo słuchawek typu Mini-Jack.
Średniej wielkości wyświetlacz informujący o poziomie głośności, wybranych źródłach dźwięku i kilku innych parametrach.
Dużą gałkę służącą jako regulator głośności oraz selektor źródeł, a także do ustawiania dodatkowych funkcji.
Dwa małe okrągłe przełączniki wywołujące dostęp do wszystkich funkcji oraz umożliwiające wyjście z tej opcji.
Na tylnej ściance zainstalowano:
Gniazdo przewodu zasilającego.
Terminale dla jednej pary głośników.
Cztery pary gniazd RCA (CINCH) do podłączenia różnych źródeł dźwięku.
Sześć gniazd XLR służących w tym samym celu co RCA
Dwa wejścia opisane jako TAS-Link.
W trakcie testu użyto:
TRILOGY 925 (wzmacniacz)
ROKSAN Attessa (odtwarzacz CD)
ROTEL RCD 991 (odtwarzacz CD)
AKAI CD 79 (odtwarzacz CD)
xDuoo XQ 50 Pro2 (adaptor Bluetooth)
MELODIKA BL40mk3 (kolumny podłogowe)
DYNAVOICE Definition DM-6 (monitory)
MONITOR AUDIO MA66 (monitory)
KEF Corelli (monitory)
Brzmienie
Wzmacniacz ma układ zabezpieczający przed jego używaniem do momentu kiedy lampy rozgrzeją się choćby do wymaganego minimum temperatury. Przez ten czas na wyświetlaczu widnieje napis „WARM UP”. Kiedy zgaśnie (po około dwóch minutach) można już oddać się przyjemności słuchania muzyki.
Wysokie tony są niezwykle wyraźne. Nie ma w nich jednak za grosz szklistości czy ostrości. Mnóstwo drobnych szczególików podawane jest słuchaczowi jak na tacy. Całe to pasmo wydaje się wybrzmiewać zgodnie z naturalnym (oryginalnym) dźwiękiem poszczególnych nagrań, koncentrując się najmocniej na środkowym i dolnym zakresie sopranów i tylko niekiedy robiąc śmielsze wycieczki w najwyższe rejony.
Średnica sprawia wrażenie dosyć mocno sklejonej w tonami wysokimi. Tam gdzie kończą się najniższe dźwięki zawarte w sopranach, tam już zaczyna się średnica. Gładko i sprawnie.
Bas to raczej świetnie kontrolowany, pulsujący i dynamiczny fundament wszystkiego co odbywa się w wyższych pasmach. Wydaje się czasem bardzo silny, wręcz potężny, a jednak nie gubi się i nie wypełnia pokoju jednostajnym buczeniem lub mruczeniem.
Reasumując: Trilogy 925 gra poukładanym i wyważonym dźwiękiem o bardzo dobrze oddanej barwie instrumentów akustycznych i ludzkich głosów. Cały czas miałem wrażenie, że dźwięk 925 często wychodzi przed linię głośników. Szczególnie wokalistki i wokaliści potrafią chwilami zabrzmieć jakby śpiewali tuż przed słuchaczem. Ciekawy i miły efekt...
Moja ocena
Stali czytelnicy wiedzą, że nie przepadam za wzmacniaczami Klasy A.
Wiedzą także, że nie czuję najmniejszego respektu do urządzeń stworzonych przez wyrafinowane firmy ze świata High-Endu i High-Techu.
Zazwyczaj nie odnajduję w ich dźwięku czegoś co ludzie określają potocznie jako efekt WOW! Najczęściej grają dobrze i niezwykle dokładnie. Ale w większości przypadków z którymi miałem do czynienia, czegoś mi brakowało. A może nie chodziło o brak czegokolwiek, lecz o świadomość cen tych sprzętów?
Owszem kilka z nich zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie. Nawet tych które należały do Klasy A.
Ale nie było ich zbyt wiele. Znacznie częściej pozytywnie zaskakiwały mnie wzmacniacze z kategorii średniej budżetowej , czy wręcz budżetowej. Miały w sobie to coś, co mi się podobało a poza tym gdybym chciał je nabyć, nie musiałbym sprzedawać w niewolę całej rodziny i kilku sąsiadów.
Czy Trilogy 925 zrobił na mnie dobre wrażenie?
Właściwie tak. Po pierwsze nie ma brzmienia które od razu kojarzyłoby się z Klasą A. Trzeba zaczekać dłuższy czas aż rozgrzeje się na tyle, że w jego dźwięku pojawią się zaokrąglenia i miękkość za które zwolennicy klasy A tak ją cenią. A nawet kiedy jest już bardzo mocno rozgrzany to nadal nie ma w nim nawet cienia kluchowatości i rozmycia szczegółów, za co ja z kolei nie przepadam za tymi sprzętami.
Kilka kompletne różnych gatunków muzycznych jakich słuchałem za jego pośrednictwem zabrzmiało bardzo wiarygodnie i zaskakująco blisko miejsca w którym siedziałem. Dynamika w ostrzejszych nagraniach była bardziej niż zadowalająca. Selektywność dźwięku wysokich tonów i średnicy to naprawdę spore osiągnięcie firmy Trilogy.
Godny polecenia wszystkim miłośnikom przyzwoitego, neutralnego dźwięku i dużych mocy.
Czy chciałbym go mieć?
Przy wszystkich jego zaletach największą wadą jest cena.
Bez żalu powiem; NIE.
Tekst: Marek „Maro” Kulesza
Zdjęcia: Yevheniia Kalachova
Więcej testów sprzętu audio należącego do różnych kategorii, jak również aktualną ofertę
Sklepu Vintage Audio znajdziecie na stronie:
iviteraudio.pl
Dzisiaj po raz pierwszy będę mógł posłuchać urządzenia produkowanego przez brytyjską firmę TRILOGY. To marka wyspecjalizowana w konstruowaniu sprzętu audio zaliczanego do klasy High-End.