Jak zaznaczyłem w poprzednim teście, przez kilka ostatnich dni słuchałem naprzemiennie dwóch amplitunerów wyprodukowanych w latach 70-tych XX wieku.
Jednego norweskiego i jednego japońskiego.
Czy różniły się między sobą w jakiś zasadniczy sposób? Czy Europa w tamtym okresie dorównywała kroku inżynierom z Kraju Kwitnącej Wiśni?
Większość miłośników sprzętu audio nie zagłębiających się zanadto w walory brzmieniowe poszczególnych urządzeń bez namysłu odpowie, że Japonia pozostawiła wtedy w tyle nie tylko Europę, ale także cały ówczesny świat.
Czy to słuszna opinia?
Poprzednio opisałem moje wrażenia wyniesione z Testu Odsłuchowego norweskiego amplitunera TANDBERG TR 2040.
Dzisiaj skoncentruję się na japońskim urządzeniu tego samego typu.
Będzie nim TOSHIBA SA 320L
Dzisiaj urządzenia audio firmy Toshiba są już nieco zapomniane. Z pewnością nie aż tak bardzo jak produkty Tandberga, ale od lat japończycy z Toshiby nie konstruują niczego co zaliczałoby się do kategorii domowego audio.
A przecież była to niegdyś jedna z najmocniejszych firm tego typu. Nie tylko produkowała ładnie wyglądające (i chyba jeszcze ładniej grające) wzmacniacze, amplitunery itp. ale również była jednym z najbardziej cenionych producentów/dostawców wysokiej klasy elementów elektronicznych. Tranzystory i kondensatory z napisem Toshiba można było kiedyś znaleźć we wnętrzach nawet najbardziej prestiżowych sprzętów innych firm.
Ostatnim „wynalazkiem” Toshiby znanym dzisiaj wielu użytkownikom nie tylko typowego sprzętu audio jest Toslink, czyli przewód optyczny.
Wygląd
Amplituner SA-320L wygląda wyjątkowo schludnie i elegancko. Nie przeładowano go nadmiarem niepotrzebnych gałek i przełączników, mimo że i tak jest ich tutaj sporo.
Front panel wykonany ze szczotkowanego aluminium mieści:
Spore okno w którym umieszczono skalę fal radiowych z podziałkami dla trzech rodzajów fal (FM, LW i MW), oraz dwa okienka ze wskaźnikami ułatwiającymi precyzyjne dostrojenie wybranej częstotliwości radiowej.
Zarówno główna skala jak i pomocnicze okienka mają srebrzyste tło podświetlane przyjemnym żółtym światłem o ciepłej barwie.
Po prawej stronie skali znajduje się duża gałka służąca do wyszukiwania stacji.
Poniżej okna skali umieszczono w jednym rzędzie:
Włącznik sieciowy, będący jednocześnie selektorem wyboru pary głośników i przełączania sygnału na słuchawki
Gniazdo słuchawkowe typu Jack
Trzy średniej wielkości potencjometry regulujące balans i barwę dźwięku
Pięć okrągłych przełączników służących do przełączania trybu pracy Stereo/Mono, wyboru pętli magnetofonowej, skokowego przyciszania Muting, uruchamiania funkcji Loudness, filtra wysokich tonów
Jeden przełącznik w formie potencjometru (identyczny jak włącznik sieciowy) służący do wyboru fal radiowych oraz wyboru dwóch źródeł dźwięku Phono i Aux.
Dużą gałkę regulującą poziom głośności.
Na tylnej ściance zainstalowano:
Terminale typu „zaklik” dla dwóch par głośników
Cztery pary gniazd RCA (CINCH) służących do podłączania różnych źródeł dźwięku
Jedno gniazdo DIN (alternatywne do podłączania magnetofonu)
Terminal do podpięcia uziemienia gramofonu
Małe terminale do podłączenia trzech rodzajów anten
Boki i góra obudowy są pokryte drewnopodobną folią winylową
Podstawowe dane techniczne:
Produkcja: Japonia 1976 - 1978
Zakres strojenia: FM, MW, LW
Moc wyjściowa: 2 x15W przy 4 Ω (stereo)
Pasmo przenoszenia: 30Hz do 30 000Hz
Całkowite zniekształcenia harmoniczne: 0,8%
Współczynnik tłumienia: 30
Czułość wejściowa: 2.5mV (MM), 150mV (linia)
Impedancja obciążenia głośnika: od 4Ω do 16Ω
Półprzewodniki: 1 x FET, 4 x IC, 30 x tranzystory, 15 x diody
Wymiary: 50cm x 14,5cm x 37cm
Waga: 11,5 kg
Pilot: Nie występował w tym modelu
W takcie testu użyto:
TOSHIBA SA-320L (amplituner)
AKAI CD79 (odtwarzacz CD)
ROTEL RCD 991 (odtwarzacz CD)
xDuoo XP 50 Pro2 (adaptor Bluetooth)
B&W DM 602 S3 (monitory)
B&W DM 603 S3 (monitory)
JBL LX 33 (kolumny podłogowe)
MONITOR AUDIO MA66 (monitory)
KEF Corelli (monitory)
Brzmienie
Wysokie tony w tym amplitunerze mogłyby spodobać się miłośnikom angielskich wzmacniaczy.
Są gładkie i aksamitne. Nie narzucają się słuchaczowi w najmniejszym nawet stopniu. A jednocześnie pomimo tej nienachalności są niezwykle czytelne i dźwięczne.
Średnica jest przejrzysta, przestrzenna z łatwo zauważalną szczyptą docieplenia całego zakresu.
Dzięki temu zabiegowi szczególnie damskie wokale brzmią przekonująco i naturalnie. Wspólnie z tonami wysokimi tworzy więcej niż zadowalającą głębię sceny i stereofonię.
Bas to już królestwo ciepła i momentami bardzo miękkich, nisko schodzących pomruków.
Sama góra tego pasma znakomicie koresponduje z dolnym zakresem tonów średnich, co nadaje rytmu i dynamiki utworom wykonywanym w szybkim i bardzo szybkim tempie.
Środek basu czuwa nad ogólną potęgą całego przekazu, a dół zapewnia miękką poduchę która powoduje, że czego by się nie słuchało przy użyciu tego amplitunera ma bardzo miły tembre.
Moja ocena
Jeżeli ktokolwiek miał kiedyś możliwość słuchać wzmacniaczy Toshiby z końca lat 70-tych i samego początku 80-tych, ten zrozumie jak gra ten amplituner.
Jego brzmienie jest tak samo miękkie i ciepłe z dużą ilością detali zawartych w obrębie sopranów.
Gdybym miał z czymkolwiek porównać dźwięk amplitunerów i wzmacniaczy Toshiby to na myśl przychodzą mi głównie wzmacniacze Kenwooda z jego najlepszych lat. Te ze średniej półki ofertowej, które nie kosztując fortuny potrafiły czarować magicznym dźwiękiem o bardzo podobnych cechach.
Konkluzja finalna
Toshiba SA-320L to amplituner bardzo uniwersalny jeżeli chodzi o umiejętność radzenia sobie z różnymi gatunkami muzycznymi. Sprawia wrażenie jakby nie miało dla niego znaczenia czy jego właściciel preferuje klasykę, jazz, rock czy choćby disco. Wszystko stara się odtworzyć na tyle przekonująco na ile go stać. A uwierzcie, że stać go na dużo...
W dodatku wygląda nader urokliwie. Szczególnie po zmroku, kiedy słucha się go przy ściemnionym świetle, jego skala i wskaźniki żarzą się ciepłym, miłym, żółtawym poblaskiem.
W porównaniu z wcześniej opisanym Tandbergiem TR 2040, Toshiba wykazuje nieco więcej ogólnie pojętej „gładkości” w każdym z pasm. I oczywiście ma znacznie mniejszą moc, ale w trakcie odsłuchów w ogóle się tego nie zauważało...
Tekst: Marek „Maro” Kulesza
Zdjęcia: Yevheniia Kalachova
Jak zaznaczyłem w poprzednim teście, przez kilka ostatnich dni słuchałem naprzemiennie dwóch amplitunerów wyprodukowanych w latach 70-tych XX wieku.