Telefunken TA750 to solidny kawał „cegły”. W dodatku cegły niemieckiej, a więc na pewno skonstruowanej rzetelnie.
Firma Telefunken zawsze była na polskim rynku nieco niedoceniana. I rzadko spotykana. Kiedy w kraju zaczął się pojawiać tzw. „zachodni” sprzęt audio, był dystrybuowany przez państwowe sieci sklepów dewizowych i koncentrował się niemal wyłącznie na produktach japońskich.
Klocki audio pochodzące z Niemiec Zachodnich, Francji czy USA, zazwyczaj trafiały do Polski transportem indywidualnym. A ponieważ nie było ich dużo, za to „japończyków” całe sterty, to w społecznej świadomości utrwaliło się przeświadczenie, że urządzenia inne niż te z Kraju Kwitnącej Wiśni, są gorszą klasą jakościową. Niesłusznie, bo częstokroć bywało odwrotnie.
Holenderski Philips czy niemiecki Telefunken, od zawsze produkowały urządzenia audio na bardzo przyzwoitym poziomie. Zarówno jeżeli chodzi o dźwięk, jak i trwałość podzespołów elektronicznych i mechanicznych.
Wygląd
Telefunken TA 750 robi wrażenie. Jest duży, solidny i ciężki. Jego design może się kojarzyć z jakąś wojskową radiostacją. Nie, nie będę żartował z niemieckiej wojskowej myśli technicznej, ale tak mi się skojarzył.
Na front panelu umieszczono całą masę różnych przełączników i pokręteł.
Włącznik sieciowy, dwa gniazda słuchawkowe (1xDIN, 1xJack) dwa gniazda do podłączenia mikrofonu (1xDIN, 1xJack), pokrętło wyboru głośników, pokrętło wyboru źródeł, pokrętło wyboru dynamiki dźwięku określanego w dB, pokrętła barwy dźwięku x3 (dodatkowe przeznaczone dla tonów średnich), pokrętło siły głosu zintegrowane z balansem, filtry x2 ograniczające tony wysokie i tony niskie, 3x przełączniki dla różnych trybów współpracy z magnetofonami, przełącznik stereo-mono, przełącznik Loudness.
Dodatkowo na przedniej ściance znajduje się średniej wielkości skala wyposażona w światełka diodowe pokazująca aktualnie używaną moc wzmacniacza. Przy skali znajduje się przełącznik zmieniający czułość skali (mniej lub więcej świecących diod) umożliwiający także jej całkowite wyłączenie.
Na tylne ściance: umieszczono różne gniazda. Większość z nich jest zdublowana i każde źródło można przyłączać zarówno poprzez wejście DIN jak i gniazdo CINCH. Również głośniki możemy połączyć ze wzmacniaczem poprzez gniazda typowe dla lat 70-tych, jak i przez współcześniejsze zaciski.
Do testu używałem
Telefunken TA750 (wzmacniacz)
Thorens TD 115 mkII (gramofon)
Marantz CD63mkII KI Signature (odtwarzacz CD)
Bose 301 HiFi Video Monitor II (monitory)
LK 4100 (duże monitory)
B&W DM 602 (monitory średnie)
B&W DM 603 S3 (kolumny podłogowe)
Podstawowe dane techniczne:
Produkcja: Niemcy 1979 - 1981
Moc wyjściowa: 60 W na kanał przy 8 Ω (stereo)
Całkowite zniekształcenia harmoniczne: 0,1%
Współczynnik tłumienia: 26
Czułość wejściowa: 1,5 mV (mikrofon), 1,8 mV (MM), 190 mV (linia)
Wymiary: 460x145x350mm
Brzmienie
Wielka niemiecka „cegła” nie jest wzmacniaczem wyjątkowo mocnym. Żeby uzyskać wysokie poziomy nagłośnienia, trzeba pokręcić gałką w prawo w dosyć wysokie położenie.
Moc jednak nie ma tu nic do rzeczy. Wzmacniacz gra, tak jak się od niego oczekuje. Typowe brzmienie lat 70-tych. Ale z tych najlepszych.
Wielorakość możliwych ustawień różnych filtrów, przełączników poziomu dynamiki, sprawia, że można z tego urządzenia wyciągnąć niemal każde pożądane brzmienia. I to bez kręcenia regulatorami barwy. A same regulatory także mają większy niż zazwyczaj zakres wpływania na dźwięk, ponieważ wzmacniacz posiada dodatkowy regulator odpowiedzialny wyłącznie za tony średnie.
Starałem się wszystko ustawić w poziomie maksymalnie neutralnym, i tak przeprowadziłem test.
Tony wysokie są kulturalne, chociaż momentami wydaja się odrobinę „osuszone”. To nie jest efekt, który byłby odczuwalny jako przykry. Raczej jako bezpieczny dla uszu. Owszem, czasem soprany błyszczą ostrym dźwięczącym dzwoneczkiem, czy talerzami, ale to tylko dodaje smaczku całej prezentacji. Na ogół jednak trzymają się wytyczonych, bezpiecznych granic.
Średnie tony są klasyczne dla wielu konstrukcji niemieckich, lub amerykańskich z tamtego okresu. W odróżnieniu od brytyjskiej szkoły dźwięku, nie są w żaden sposób ocieplone, czy osłodzone. Sposób ich prezentacji jest raczej sztywny, dokładny i rzetelny. Wszystko jest na swoim miejscu. Z pewnością nie są ani wyeksponowane, ani wycofane. Osobiście wolałbym jednak nieco więcej „mięsa” w tym zakresie, ale szczerze mówiąc i tak sposób w jaki Telefunken je odtworzył, był zadowalający.
Bas jest zakresem, który w zależności od zastosowanych głośników może być zarówno mocny i tłusty, jak i sztywny i konkretny. W czasie odsłuchów potrafił zejść bardzo nisko, ale wiele zależy również od realizacji słuchanego materiału muzycznego.
Konkluzja
Te stare, wielkie wzmacniacze, mają w ostatnich latach wielkie wzięcie. Są poszukiwane, przez ludzi chcących powrócić do lat dzieciństwa lub wczesnej młodości, czyli z czystego sentymentu. Drugą grupą poszukiwaczy, są młodzi miłośnicy brzmień typowych dla urządzeń z lat 70-tych, czy wczesnych 80-tych. Co ciekawe tych drugich ostatnio jest coraz więcej.
Z pewnością nie jest to wzmacniacz dla każdego. Nie nada się do niskich kluchowatych pomruków występujących w muzyce typu Drum'n'Bass, niespecjalnie ciekawie będzie odtwarzał Hip-Hop.
Ale jeżeli lubicie starszą muzykę rockową, jazz (szczególnie większe składy Big Bandowe) i muzykę klasyczną, będziecie zadowoleni. To ciekawa propozycja również dla wszystkich, którzy chcą mieć w domu urządzenie nie tylko przyzwoicie grające, ale również o niebanalnym designie.
Godny zainteresowania
Marek „Maro” Kulesza
Telefunken TA750 to solidny kawał „cegły”. W dodatku cegły niemieckiej, a więc na pewno skonstruowanej rzetelnie.