MICROMEGA Stage 4 - Test odtwarzacza CD

MICROMEGA Stage 4 - Test odtwarzacza CD

Od wczoraj na moim stoliku odsłuchowym wygrzewa się po naprawie odtwarzacz CD firmy MICROMEGA. Model Stage 4.

Technicy, którzy wykonali jego naprawę prosili mnie nie tylko o standardowe rozgrzanie tego urządzenia, ale również bardzo wnikliwe słuchanie wielu gatunków muzycznych.

Micromega nie jest firmą, która produkuje łatwe w naprawie urządzenia. Dlatego wszelkie testy ponaprawcze trwają dłużej niż w przypadku bardziej typowych produktów i muszą być uważniejsze.

Skoro już miałem poświęcić całkiem dużo czasu na testy odsłuchowe Stage 4, postanowiłem opisać moje wrażenia.

Wygląd

Micromega od początku produkowała urządzenia o nienarzucającym się, dość minimalistycznym wyglądzie. STAGE 4 podtrzymuje tą tradycję.

Front panel wykonany z czarnego szczotkowanego metalu zawiera tylko najpotrzebniejsze funkcje.

Brak na nim nawet włącznika sieciowego, który umieszczono na tylnej ściance.
 

Natomiast znajdują się tutaj: mały wyświetlacz informujący o stanie gotowości odtwarzacza do pracy ( na temat gotowości urządzenia, napiszę w dalszej części testu). W wyświetlacz ten wkomponowano gniazdo słuchawkowe typu Jack.

Na przedniej ścianie króluje jednak inny wyświetlacz informujący o czasie płyty i numerze utworu. Na jego obrzeżach zamontowano przyciski służące do ręcznej obsługi większości potrzebnych funkcji odtwarzacza, oraz do wyboru poziomu intensywności jego podświetlenia.

Oczywiście znajdziemy tutaj także szufladę/tackę, która wysuwa się dosyć szybko i cicho.

Na tylnej ściance umieszczono:

włącznik sieciowy, gniazdo przewodu sieciowego, gniazda RCA (CINCH) do połączenia ze wzmacniaczem, oraz gniazdo cyfrowe typu Coaxial.

Brzmienie

Uczciwie przyznam, że nieczęsto zdarza mi się słuchać sprzętów Micromegi.

Nie przepadam za ich wzmacniaczami. Zawsze wydawały mi się zanadto śmiałe w prezentacji górnych skrajów pasma. Oczywiście to sposób prezentacji, który wielu osobom może się podobać. Jeżeli w dodatku dysponują kolumnami o bardzo uspokojonym i delikatnie zaciemnionym brzmieniu, to wzmacniacze Micromegi mogą je ożywić. Natomiast na ogół słuchałem ich z użyciem kolumn o raczej dobrze poukładanym i naturalnym sposobie prezentacji dźwięku. Niestety te wzmacniacze mnie nie zachwycały.

Jeżeli chodzi o odtwarzacz Stage 4, to jest to zupełnie inna opowieść.

Jego dźwięk jest ciekawy i wciągający. Zarazem wyraźny i dosyć neutralny. Właściwie trudno by było się do czegoś przyczepić.

Bo nie tylko wszystkie szczegóły zawarte w górnym paśmie (soprany) przyciągają uwagę słuchacza detalicznością, nie atakując jednocześnie pseudo-spektakularnym ich nadmiarem, ale również średnica jest wyjątkowo czytelna i wielowarstwowa.

Bas nie jest szczególnie mocny, ale to w niczym nie przeszkadza. Dzięki temu nie zakłóca i nie dominuje pozostałych zakresów.

Dużym atutem tego odtwarzacza jest dynamika. Wystarczająca żeby ładnie oddać mocny akord orkiestry symfonicznej lub ciężkie riffy w wykonaniu któregoś z heavy-metalowych zespołów.

Każdy rodzaj muzyki jakiego słuchałem za pośrednictwem tego odtwarzacza wydawał się brzmieć odpowiednio i wiarygodnie.

W trakcie testu użyto

Micromega Stage 4 (odtwarzacz CD)

Luxman A 331 (wzmacniacz)

NAD C320 (wzmacniacz)

Rotel RSP 1088 (przedwzmacniacz)

Krell KSA-200S (końcówka mocy)

B&W DM601 (monitory)

BOSE 301 Music Monitor II (monitory)

Spendor 1/2 (monitory)

Moja ocena

Micromega Stage 4 to bardzo ciekawy odtwarzacz CD.

Wygląda elegancko i równie elegancko gra. Jego dźwięk reprezentuje tą nieco jaśniejszą „stronę mocy” ale nadal utrzymuje się w ogólnie rozumianym pojęciu neutralności.

Ten model należał do tzw. budżetowej strefy audiofilskiej. Nie był ani tani ani drogi.

Ale Micromega chytrze pomyślała o klientach, którzy z czasem chcieliby się wyposażyć w odtwarzacz o nieco lepszym dźwięku. Dlatego Stage 4 zostało przygotowane do Upgradu.

Można było wymienić kilka podstawowych elementów i podnieść klasę odtwarzacza do poziomu wyższego modelu Stage 5. Praktyczne rozwiązanie i stosunkowo niedrogie. Znacznie tańsze niż zakup gotowego wyższego modelu.

Natomiast wśród tych wielu oczywistych plusów, odtwarzacze Mocromegi miały również wady.

Czas gotowości do pracy od momentu włączenia urządzenia to ok 2 minuty. Przez ten czas odtwarzacz przygotowuje się, sprawdza wszystkie parametry i dopiero po self-testach informuje na wyświetlaczu, że już można z niego korzystać.

Ponadto bywają chimeryczne. Co jakiś czas odmawiają współpracy. Na ogół nie wysuwa się tacka transportu płyty. Żadne zabiegi polegające na odłączaniu odtwarzacza od sieci energetycznej, opukiwaniu obudowy, nie przynoszą rezultatu. Następnego dnia wszystko wraca do normy. Aż do następnego razu...

A to znaczy, że większość użytkowników tych odtwarzaczy musi pogodzić się z myślą, że co jakiś czas nie będą mogli posłuchać muzyki. Jeżeli uzbroją się w cierpliwość, to następnego dnia będą mogli starać się nadgonić stracony czas.

 

Czy chciałbym go mieć?

Ze względu na jego chimeryczność raczej nie.

 

 

Marek „Maro” Kulesza

 

Kontakt

tel. 797 936 220
mail: audio@iviter.pl
Pl. Konstytucji 5, Neon Instrumenty Muzyczne Warszawa

Serwis:  tel. 22 113 40 88  mail: serwis@iviter.pl

godziny otwarcia : 10.00 - 19.00

“Their Satanic Majesties Request” to bodaj najbardziej niedoceniany album w historii Rolling Stonesów. Do tego stopnia, że przez jakiś czas pomijano go przy okazji wznowień i remasteringów dyskografii tej grupy. I…

Nadal jesteśmy w pamiętnym 1967 roku, który obfitował w niemal niezliczoną ilość doskonałych, interesujących płyt. Większość z nich została niesłusznie zapomniana, ale wydano wówczas również takie, które do dzisiaj…

Jimi Hendrix, człowiek z olbrzymim doświadczeniem studyjnym i scenicznym, ale jako sideman, lub muzyk kontraktowy, postanowił założyć własny zespół. Zespół z którym będzie grał taką muzykę jaką zechce.

Supergrupa CREAM powstała w 1966 roku i składała się z cenionych i niezwykle sprawnych instrumentalistów. Gitarzysta Eric Clapton był wówczas nazywany Bogiem. Perkusista Ginger Baker wytyczał nowe szlaki i metody gry…