
Dzisiaj przyszło mi słuchać jednego ze wzmacniaczy, które w ostatnim czasie udało nam się kupić dla naszego Sklepu Vintage Audio.
MARANTZ PM-50 to stereofoniczny wzmacniacz produkowany na przełomie lat 80/90-tych XX wieku i należy do generacji urządzeń tej firmy, która od samego początku cieszyła się wielkim powodzeniem wśród nabywców.
Przyczyn tego zainteresowania było kilka.
Po pierwsze; był to okres kiedy sprzęty z logo Marantz zaczęły się dopiero pojawiać w polskich, pionierskich salonach audio na większą skalę, a to powodowało zaciekawienie potencjalnych nabywców. Stanowiło alternatywę dla sprzętu który już znali z państwowych sklepów ZURT, oraz tych sprowadzanych przez dewizowe sieci handlowe w rodzaju Baltony i Pewexu.
Po drugie; można je było kupować za złotówki i mimo że nie należały do tanich, to i tak nie były nieosiągalnym finansowo marzeniem.
Po trzecie; dysponowały bardzo dobrym dźwiękiem, który pod względem jakości potrafił rozłożyć na łopatki większość dostępnej wówczas konkurencji.
Wieść o tej wcześniej bliżej nieznanej w naszym kraju firmie rozniosła się lotem błyskawicy.
Wzmacniacze, amplitunery (wtedy jeszcze typowo stereofoniczne) odtwarzacze CD i tunery zaczęły się sprzedawać równie dobrze jak produkty firm dotąd lepiej znanych i cenionych nad Wisłą. Eskalacja zjawiska miała miejsce około roku 1993 i odtąd Marantz jest stale obecny w świadomości polskich fanów sprzętu audio.
W ostatnich latach bardzo wzrosło zainteresowanie używanymi egzemplarzami urządzeń Marantza, wyprodukowanymi od połowy lat 70-tych do niemal końca 90-tych. Uważane są za niezwykle udane pod względem konstrukcji, brzmienia i trwałości.
Model PM-50 należał do średniej półki cenowo-jakościowej w ofercie Marantza i jako taki cieszył się opinią sprzętu o doskonałym stosunku ceny do jakości.
Zanim mogłem przystąpić do odsłuchu tego wzmacniacza, musiał po zakupie przejść bardzo solidny przegląd w zaprzyjaźnionym serwisie. Ponieważ pracujący tam technicy są ludźmi bardzo zapracowanymi, musiałem uzbroić się w cierpliwość.
Kiedy w końcu dotarł na mój stolik odsłuchowy, bez zwłoki poddałem go wstępnemu rozgrzewaniu trwającemu kilkanaście godzin, a potem mogłem już swobodnie oddać się słuchaniu.
Podstawowe dane techniczne:
Produkcja: Holandia/Japonia 1989 - 1992
Moc wyjściowa: 2 x 70W przy 8 Ω (stereo)
Pasmo przenoszenia: 10Hz do 70 000Hz
Całkowite zniekształcenia harmoniczne: 0,008%
Współczynnik tłumienia: 100
Czułość wejściowa: 0,25mV (MC), 2,5mV (MM), 150mV (linia)
Stosunek sygnał / szum: 86dB (MM), 86dB (linia)
Separacja kanałów: 65dB (linia)
Wyjście: 300mV (linia)
Wymiary: 42cm x 13,2cm x 33,4cm
Waga: 10 kg
Wygląd
MARANTZ PM-50 to typowy przedstawiciel linii wzorniczej przyjętej przez tą firmę na przełomie lat 80/90-tych.
Duża bryła (wzmacniacz jest stosunkowo wysoki) budzi zaufanie. Również dokładność i solidność montażu nie pozostawia wątpliwości, że urządzenie było wyprodukowane przy rygorystycznej kontroli jakości. Mimo, że Marantz był w tamtym okresie firmą holenderską produkującą większość swojego sprzętu w Holandii i Belgii, to ten model wyszedł z fabryki zlokalizowanej w Japonii.
Front panel sprawia przyjemne wrażenie. Na stalową płytę czołową nałożona jest nakładka wykonana z plastiku lakierowanego na czarny pół-mat.
Umieszczono na niej:
Duży, prostokątny włącznik sieciowy
Gniazdo słuchawkowe typu Jack
Sześć małych, okrągłych przełączników służących do: wyboru pary głośników, uruchamiania funkcji Direct, przełączanie trybu pracy wzmacniacza Stereo/Mono, włączanie dwóch pętli magnetofonowych.
Trzy średniej wielkości pokrętła regulujące barwę i balans
Jedno duże pokrętło wyboru źródeł dźwięku
Jedno pokrętło odpowiedzialne za regulacje poziomu głośności (to największa gałka tego wzmacniacza)
Na tylnej ściance zainstalowano:
Terminale dla dwóch par głośników
Dziewięć par gniazd RCA(CINCH) służących do przyłączenia różnych źródeł dźwięku.
Terminal podłączenia uziemienia gramofonu
W trakcie testu użyto:
MARANTZ PM-50 (wzmacniacz)
AKAI CD-79 (odtwarzacz CD)
ROTEL RCD 991 (odtwarzacz CD)
xDuoo XQ 50 Pro2 (adaptor bluetooth)
B&W DM 302 (monitory podstawkowe)
B&W DM 603 S3 (kolumny podłogowe)
JBL LX33 (kolumny podłogowe)
JBL XPL90 (monitory podstawkowe)
KEF Corelli (monitory podstawkowe)
Brzmienie
Również jeżeli chodzi o brzmienie PM-50 jest dosyć typową konstrukcją Marantza z tamtych lat.
Dźwięk jest przyjemny, zrównoważony i dokładny.
Wysokie tony obfitują w imponującą ilość szczegółów jednakże wybrzmiewają niezwykle kulturalnie i nienachalnie. W trakcie odsłuchu nagrań zrealizowanych bardzo jasno słychać sporo sybilantów i lekko kłujących dźwięków, ale trzeba mieć wyjątkowego pecha żeby trafić na aż tak źle wyprodukowane nagrania. Wszelkie realizacje zgodne z normą brzmią idealnie. Soprany są detaliczne, dźwięczne i naturalne. Niczego nie brakuje i niczego nie jest zbyt dużo.
Średnica koncentruje się przede wszystkim na jak najbardziej naturalnym przekazie. Nie jest ani masywna, ani zbyt lekka. W sam raz. A w dodatku ma bardzo ładną przestrzeń.
Bas, typowo dla wzmacniaczy Marantza jest dosyć obfity o zauważalnym zmiękczeniu dolnego zakresu. Potrafi zamruczeć i otulić słuchacza niczym miękki pled.
W swoim górnym zakresie pokazuje inną twarz. Tutaj jest dokładny i zwinny.
Moja ocena
Zawsze lubiłem wzmacniacze Marantza tej generacji. Już sam ich widok nastraja mnie pozytywnie. Satynowa czerń płyt czołowych (rzadziej spotykane są wersje srebrne) i pięknie rozłożone przyciski oraz gałki dają świetny efekt wizualny. Taki design może się kojarzyć ze wzmacniaczami należącymi do dużo wyższych klas.
A czy brzmienie jest równie dobre?
Bez dwóch zdań jest. To czysta elegancja i dokładność dźwięku godna rzeczywiście wyższej półki cenowej.
W ostatnich latach często zdarzało mi się słuchać innych modeli tej serii. Głównie PM-40 i PM-80.
PM-40 to miły i niedrogi wzmacniacz na którym nikt nie powinien się zawieść. PM-80 to poważny zawodnik zdolny brzmieniowo nawiązać równą walkę ze znacznie bardziej utytułowanymi konstrukcjami firm działających wyłącznie w kategorii audiofilskiej.
A jaki jest PM-50?
Ma w sobie trochę z 40-ki i trochę z 80-ki.
To uniwersalne urządzenie o zaskakująco dobrym, miękkim i niezwykle przyjemnym brzmieniu. Ciepły i jednocześnie przejrzysty.
Moim zdaniem jest jednym z najbardziej niedocenianych wzmacniaczy swojego czasu.
Czy chciałbym go mieć?
Bez namysłu odpowiem że TAK!
Tekst: Marek „Maro” Kulesza
Zdjęcia: Yevheniia Kalachova
Dzisiaj przyszło mi słuchać jednego ze wzmacniaczy, które w ostatnim czasie udało nam się kupić dla naszego Sklepu Vintage Audio.