LINX Nebula - Test wzmacniacza

LINX Nebula - Test wzmacniacza

LINX to firma, która rozpoczynała działalność prawdopodobnie w 1972 roku na Nowej Zelandii i tamże produkowała swoje urządzenia. Dopiero w 1988 została zakupiona przez angielską spółkę związaną głównie ze specjalizującą się w konstruowaniu głośników firmą Wharfedale. Nie jestem w 100% pewny tych informacji, ponieważ niemal wszystko co wiąże się z nazwą LINX wydaje się być owiane tajemnicą i niedopowiedzeniami.

Faktem jednak jest, że po 1988 roku zakład produkcyjny LINX-a został przeniesiony z Nowej Zelandii do Anglii, a konkretnie do hrabstwa ESSEX. Od 2005 roku produkcję i dział projektowy umiejscowiono w Chinach.

Testowany dzisiaj wzmacniacz LINX Nebula również ma swoje tajemnice. Nie tylko niezwykle trudno znaleźć cokolwiek na temat jego danych technicznych, ale także trudno ustalić gdzie tak naprawdę był montowany. Egzemplarz który otrzymałem do testów posiada napis Made in England, ale podobno trafiają się i takie na których umieszczono informację o kraju produkcji głoszącą że jest nim Nowa Zelandia.

Czyżby przez jakiś czas powstawał w dwóch zakładach produkcyjnych? Właściwie nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby chodziło o produkt jakiegoś potentata branży audio. LINX trudno jednak zaliczyć do tej kategorii. Mogę się mylić, ale wydaje mi się że w tamtym czasie mogła to być co najwyżej bardzo duża manufaktura.

Ktokolwiek wie coś bliższego na ten temat, proszony jest o podzielenie się wiedzą z naszymi czytelnikami.

Wzmacniacz, którego miałem przyjemność słuchać trafił do mnie z zaprzyjaźnionego serwisu. Poproszono mnie o jego dokładne wygrzanie i sprawdzenie poprawności działania wszystkich funkcji.

Natomiast jego właściciele prosili, żebym wykonał jego testy odsłuchowe i ocenił jego brzmienie. Takim prośbom się nie odmawia. Już w krotką chwilę po jego podłączeniu wiedziałem że chcę napisać o nim artykuł do działu TESTY.

Wygląd

Wzmacniacz dysponuje interesującym designem, który już na pierwszy rzut oka umiejscawia to urządzenie w grupie sprzętów które można podejrzewać o co najmniej zadowalający dźwięk. Oczywiście wiadomo, że sam wygląd nie zapewni dobrego brzmienia, ale w tym przypadku (znając kraj jego produkcji) można mieć nadzieję, że z pewnością nie sprawi zawodu nabywcy.

Front panel jest bardzo oszczędny i jednocześnie elegancki. Wiele osób może go kojarzyć z produktami innej brytyjskiej firmy, a mianowicie Musical Fidelity.

Umieszczono na nim:

Dwie duże gałki z których jedna jest regulatorem poziomu głośności, a druga obsługuje balans.

Siedem przycisków wkomponowanych w powierzchnię płyty czołowej obsługujących selekcję źródeł oraz funkcję „Mute”, a także przycisk Power

Gniazdo słuchawkowe typu Jack

 

Na tylnej ściance zainstalowano:

Gniazdo przewodu sieciowego

Główny włącznik sieciowy

Sześć par gniazd RCA (CINCH) do podłączania różnych źródeł dźwięku

Terminale dla jednej pary głośników

Zacisk uziemienia do współpracy z gramofonem

Przełącznik rodzaju wkładki gramofonowej

 

Na bokach obudowy rozsiadły się poważnie wyglądające radiatory i jak się okazało nie są one jedynie groźnie wyglądającą ozdobą.

Podstawowe dane techniczne:

Mimo usilnych poszukiwań nie udało mi się trafić na żadne szczegółowe dane techniczne prezentowane przez producenta. Przytaczam jedyne jakie znalazłem...

Produkcja: Anglia prawdopodobnie okres pomiędzy 1990 – 1997 ?

Moc: 2 x 60W przy 8 Ohmach

W trakcie testu użyto

LINX Nebula (wzmacniacz)

AKAI CD-79 (odtwarzacz CD)

ROTEL RCD 991 (odtwarzacz CD)

xDuoo XP 50 Pro2 (adaptor Bluetooth)

B&W DM 602 S3 (monitory)

KEF Model 104 (monitory)

KEF Corelli (monitory)

B&W DM 603 S3 (kolumny podłogowe)

JBL XPL90 (monitory)

Brzmienie

Nawet gdyby ten wzmacniacz nie miał czysto brytyjskich koneksji i tak każdy kto go usłyszy pierwszy raz od razu poweźmie takie skojarzenie. Tak. Gra jak rasowy Anglik z budżetowego przedziału cenowo-jakościowego.

Wysokie tony są gładkie i naturalne. Określiłbym je jako aksamitne.

Zawierają olbrzymie ilości szczegółów i mikrodetali, przekazując je niezwykle kulturalnie i jakby od niechcenia. Trochę jak wirtuoz któregokolwiek z instrumentów, który nawet najtrudniejsze parte wykonuje ze swobodą i bez oznak jakiegokolwiek wysiłku czy próby oszołomienia słuchacza błyskotliwą techniką.

Średnica to oczywiście esencja „brytyjskiej szkoły dźwięku”.

Wybrzmiewa mocno i solidnie z naciskiem na jak największą naturalność każdego instrumentu i głosów ludzkich.

Nie brakuje jej także niezłej wielowarstwowości i przestrzeni. Bardzo często wzmacniacze o wyjątkowo namacalnej i ciepłej średnicy miewają drobne problemy z przejrzystością tego pasma. Tutaj jest ona na tyle dobrze zestrojona z gładkimi sopranami, że udało się uzyskać nie tylko bardzo przyzwoitą stereofonią ale również głębię sceny.

Bas byś może nie jest ozdobą tego wzmacniacza, ale na pewno jest to pasmo które potrafi popisać się wyjątkowymi możliwościami.

Kiedy trzeba, grzmi mocno i tłusto, momentami na granicy utraty kontroli, a jednak do tak niepożądanego efektu nie dochodzi. Kontrabas grający solowe utwory w niskich rejestrach jest do końca czytelny chociaż kilka razy wydał mi się trochę za bardzo pogrubiony. Za to klasycznym rocku i hard-rocku bas Nebuli jest niemal idealny. Wystarczy posłuchać utworu „Dazed and Confused” Led Zeppelin żeby zrozumieć w czym rzecz.

Moja opinia

LINX Nebula to ciekawa propozycja dla osób poszukujących używanego wzmacniacza za stosunkowo niewielkie kwoty. Z gatunku tych które w pełni zasługują już na miano sprzętów o audiofilskim sposobie prezentacji dźwięku.

Nie tylko na taki wygląda, ale także tak właśnie gra.

Jeszcze niewygrzany, nierozruszany, od razu zaprezentował dźwięk magiczny. Trudno mi było oderwać się od jego słuchania. Bardzo trudno... A im dłużej go słuchałem, im lepiej był rozgrzany tym bardziej baśniowy świat dźwięków generował.

Gdybym miał go do czegokolwiek porównywać, to jego brzmienie kojarzy mi się jako połączenie / wypadkowa dwóch wzmacniaczy ze stajni Musical Fidelity. Ogólne ciepło ( i to dosłownie o czym za chwilę...) z modelem A2, natomiast selektywność górnego zakresu z E11.

Nebula to wzmacniacz klasy A/B, a mimo to w trakcie odsłuchów miałem nieodparte wrażenie, że to czysta klasa A.

A przynajmniej przy bardzo cichym słuchaniu.

W dodatku po kilku godzinach działania rozgrzał się dość mocno. Na pewno nie tak jak potrafią to robić Sugdeny, ale jednak obudowa była bardzo, bardzo ciepła.

Niewykluczone, że być może konstruktorzy tego wzmacniacza postarali się by działał w klasie A do wyższego poziomu głośności niż to na ogół jest przyjęte. Jeżeli faktycznie tak było, to trzeba przyznać że zamysł udał im się w pełni.

Słucha się go przyjemnie i relaksująco.

Doskonały umilacz czasu zwłaszcza w trakcie wieczornego słuchania ulubionej muzyki. Niezależnie od pory roku. Ale myślę że szczególnie zimą, kiedy za oknem panują egipskie ciemności i trzaska tęgi mróz, ten wzmacniacz rozgrzeje swoim dźwiękiem każdego swojego posiadacza.

 

Na koniec cenna uwaga na dzisiejsze trudne czasy. Maksymalne zużycie prądu tego urządzenia to zaledwie 200W. Można powiedzieć że tyle co nic...

Czy chciałbym go mieć?

Gdybym nie posiadał dwóch modeli Musical Fidelity (E1 i E11), które reprezentują bardzo podobne brzmienie, to z pewnością postarałbym się o ten wzmacniacz.

 

Tekst: Marek „Maro” Kulesza

Zdjęcia: Yevheniia Kalachova

 

30.11.2022

 

 

 

LINX to firma, która rozpoczynała działalność prawdopodobnie w 1972 roku na Nowej Zelandii i tamże produkowała swoje urządzenia. Dopiero w 1988 została zakupiona przez angielską spółkę związaną głównie ze specjalizującą się w konstruowaniu głośników firmą Wharfedale. Nie jestem w 100% pewny tych informacji, ponieważ niemal wszystko co wiąże się z nazwą LINX wydaje się być owiane tajemnicą i niedopowiedzeniami.

Kontakt

tel. 797 936 220
mail: audio@iviter.pl
Pl. Konstytucji 5, Neon Instrumenty Muzyczne Warszawa

Serwis:  tel. 22 113 40 88  mail: serwis@iviter.pl

godziny otwarcia : 10.00 - 19.00

“Their Satanic Majesties Request” to bodaj najbardziej niedoceniany album w historii Rolling Stonesów. Do tego stopnia, że przez jakiś czas pomijano go przy okazji wznowień i remasteringów dyskografii tej grupy. I…

Nadal jesteśmy w pamiętnym 1967 roku, który obfitował w niemal niezliczoną ilość doskonałych, interesujących płyt. Większość z nich została niesłusznie zapomniana, ale wydano wówczas również takie, które do dzisiaj…

Jimi Hendrix, człowiek z olbrzymim doświadczeniem studyjnym i scenicznym, ale jako sideman, lub muzyk kontraktowy, postanowił założyć własny zespół. Zespół z którym będzie grał taką muzykę jaką zechce.

Supergrupa CREAM powstała w 1966 roku i składała się z cenionych i niezwykle sprawnych instrumentalistów. Gitarzysta Eric Clapton był wówczas nazywany Bogiem. Perkusista Ginger Baker wytyczał nowe szlaki i metody gry…