KENWOOD KA-3750 Test wzmacniacza

Kenwood KA 3750

Ostatnio coraz częściej dostaję zapytania od potencjalnych klientów naszego Sklepu Vintage Audio, czym tak naprawdę różnią się wzmacniacze Kenwood KA 3700 i KA 3750.
Otóż produkowano je w tym samym czasie i miały identyczne parametry. 

Co je różniło? 
Tylko i wyłącznie ich kolorystyka. W dodatku oba modele (o tych samych symbolach technicznych) występowały jednocześnie pod dwiema nazwami: Kenwood oraz Trio.

Uspokajam wszystkich, którzy dotąd sądzili, że Trio to firma produkująca sprzęt na licencji Kenwooda. 
To ten sam producent, a Trio jest wcześniejszą nazwą tego koncernu, która przez dłuższy czas była używana równorzędnie z późniejszą nazwą, czyli Kenwood. 
Prawdopodobnie chodziło o to, żeby na rynkach państw należących do Wspólnoty Brytyjskiej, sprzęty audio tego japońskiego giganta, nie były kojarzone z angielskim potentatem branży AGD. 
Uprzedzam ewentualne pytania dodatkowe; obie firmy, czyli japoński Kenwood (audio) i angielski Kenwood (AGD) nigdy ze sobą nie współpracowały, a zbieżność nazw jest przypadkowa.

A zatem, w tym samym czasie na rynkach różnych krajów mogły występować modele:
Kenwood KA-3700, Kenwood KA-3750, Trio KA-3700, Trio KA-3750.
W rzeczywistości był to ten sam wzmacniacz w dwóch różnych wariantach kolorystycznych i pod dwiema nazwami (logo producenta). Zresztą na tabliczkach znamionowych umieszczanych na tylnych ściankach tych urządzeń widniał napis Trio/Kenwood Corporation, co potwierdza, że wszystkie te odmiany pochodziły z jednej „stajni”.

KA 3700 był zawsze wzmacniaczem wykończonym całkowicie w barwie srebrnej, natomiast KA 3750 był kombinacją polegającą na połączeniu srebrnych pokręteł i przełączników z płytą czołową w kolorze ciemno-szarego metalicu.
Dlaczego niegdyś firma Kenwood postanowiła użyć dwóch symboli technicznych dla tego samego wzmacniacza w zależności od jego wersji wykończeniowej? 
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. 
Łatwiej przecież byłoby użyć tego samego symbolu i dopisków „silver”, lub „grey”. 
Byłoby to logiczne i zgodne z tym jak dzisiaj się oznacza wersje kolorystyczne, czyli pozostawia się ten sam symbol i za symbolem czasem dokłada się literę S (silver) lub B (black).

W drugiej połowie lat 70. ten kenwoodowski podział na „okrągłe” cyfry dla urządzeń srebrnych i „półokrągłe” dla grafitowych, dotyczył wszystkich serii od najniższej do najwyższej.
Taka była ówczesna polityka Kenwooda i nie ma co z tym dyskutować. Tyle, że aktualnie, po ponad czterdziestu latach od tamtego okresu, wprowadza to nieco zamieszania wśród osób poszukujących wzmacniaczy z kategorii vintage.

Większość osób z którymi na ten temat rozmawiam, przechodzi nad tym faktem do porządku dziennego, ale jednak część z nich proponuje, żebym napisał osobny tekst o wersji z cyframi 50 zawartymi na końcu symbolu technicznego.
Początkowo uważałem, że nie ma w tym zbyt wiele sensu, skoro to są te same urządzenia, ale kilku zdroworozsądkowych rozmówców uzmysłowiło mi, że ludzie szukając dla siebie wzmacniacza, często wyszukują opinie o upatrzonych modelach w internecie. A jeśli spodoba im się akurat model KA 3750 to niewiele można o nim przeczytać na większości stron polsko-języcznych.

Dlatego idąc za namowami naszych czytelników, postanowiłem jednak napisać kilka słów o wersji KA 3750.
Co prawda mógłbym użyć opisu już zawartego w temacie o KA 3700, ale chcąc być w pełni uczciwym, jednak wykonałem ponowny odsłuch i napisałem od początku cały tekst traktujący o moich wrażeniach odsłuchowych wyniesionych z obcowania z tym wzmacniaczem.
Zwyczajowo zacznijmy jednak od wyglądu tego urządzenia.


Wygląd

Kenwood KA-3750 to niewielki wzmacniacz, o rozmiarach przypominających nieco późniejsze klocki „midi”, jednakże w okresie kiedy był produkowany, jego gabaryty były jednym z wariantów sprzętu pełnowymiarowego.
Pojęcia „midi” i „mini” miały pojawić się oficjalnie dopiero za jakiś czas.

Front panel jest wykonany z metalu (prawdopodobnie aluminium) i polakierowany na kolor, który część patrzących określa jako ciemny, metalizowany grafit, inni zaś nazywają ten odcień barwą antracytową.
Natomiast wszystkie gałki i przełączniki są bez wyjątku srebrne.
To ciekawy zabieg wizualny, który nadaje wzmacniaczowi dodatkowej elegancji.

Na płycie czołowej umieszczono:

Cztery średniej wielkości pokrętła, ze czego trzy odpowiadają za regulację barwy dźwięku i balansu, a jedno jest włącznikiem sieciowym.
Dwa przyciski służące do uruchamiania pętli magnetofonowej i włączania funkcji Loudness.
Dwa dosyć duże pokrętła z których jedno jest selektorem źródeł dźwięku, a drugie odpowiada za regulację poziomu głośności.
Gniazdo słuchawkowe typu Jack.

Na tylnej ściance zainstalowano:

Terminale do podłączenia jednej pary głośników
Pięć par gniazd RCA (CINCH) do podłączania różnych źródeł dźwięku
Terminal służący do przyłączenia uziemienia gramofonu
Przełącznik zasilania 120 – 220V z prostym zabezpieczeniem/blokadą uniemożliwiającym samoczynne przesunięcie się przełącznika.


Podstawowe dane techniczne:

Produkcja: Japonia 1977 - 1980

Moc: 2 x 20W przy 8 Ω (stereo)
Pasmo przenoszenia: 20 Hz do 20 000 Hz
Całkowite zniekształcenia harmoniczne: 0,08%
Współczynnik tłumienia: 30
Czułość wejściowa: 2,5 mV (MM), 150 mV (linia)
Stosunek sygnału do szumu: 72dB (MM), 100dB (linia)
Wyjście: 140mV (linia)
Impedancja obciążenia głośnika: 4 Ω do 16 Ω
Wymiary: 38cm x 14cm x 29,1cm
Waga: 5,7 kg

 

W trakcie testu użyto:

Kenwood KA 3750 (wzmacniacz)
AKAI CD79 (odtwarzacz CD)
Marantz CD 6007 (odtwarzacz CD)
xDuoo XP 50 Pro2 (adaptor Bluetooth)
B&W DM 602 S3 (monitory)
Wharfedale Linton 3XP  (monitory)
KEF Cantor III (monitory)
Tannoy Profile 633 D30 (małe kolumny podłogowe)
Mordaunt Short VS300 Custom (małe kolumny podłogowe)

 

Brzmienie

Kenwood KA 3750 był odsłuchiwany przy użyciu innych odtwarzaczy CD i głośników niż jego całkowicie srebrny brat, czyli KA 3700.
Czy to zmieniło cokolwiek w moim postrzeganiu jego brzmienia? 
Zdecydowanie nie. Za każdym razem, uparcie generował dźwięk do jakiego już zdążyłem się przyzwyczaić. Ale o tym za chwilę...


Wysokie tony są pasmem, którego ten wzmacniacz z pewnością nie ukrywa, nie wycofuje go sztucznie, żeby dzięki temu podkreślić inne zakresy. Są pełne szczegółów, a jednak zawsze wydają się odrobinę osłodzone (zmiękczone) w swoich najwyższych tonach. To prezentacja, która spodoba się osobom nie przepadającym za orgią szklistych, ostrych, dźwięków, męczących słuch już po krótkim słuchaniu.

Średnica nie należy do gatunku ultra szczegółowych i wyjątkowo przestrzennych. Słychać w niej dużo informacji, są one przyjemnie oddzielone od siebie, ale od razu można wyciągnąć wniosek, że konstruktorom nie przyświecała w tym względzie idea osiągnięcia wysokiego poziomu analityczności tego pasma. Ma ono wpływać na muzykalność i umiarkowaną neutralność całego brzmienia tego wzmacniacza.

Bas jest popisem umiejętności tworzenia niskiego i miękkiego dźwięku. Co ciekawe trzeba bardzo się postarać, żeby zmusić go do utraty kontroli nad tempem odtwarzanych utworów. Oczywiście w czasie kiedy konstruowano ten wzmacniacz, nikt jeszcze nie słyszał o sztucznie preparowanych, sub-basowych częstotliwościach. Nawet wykonawcy z kręgów ogólnie pojętej muzyki elektronicznej tamtej ery, nie używali na tyle niskich rejestrów, żeby były w stanie doprowadzić ten wzmacniacz do jednostajnego dudnienia.

 

Moja ocena

KA 3700 znam na wylot, ponieważ od kilku lat użytkuję taki wzmacniacz prywatnie. Zanim jednak postanowiłem go kupić, miałem okazję słuchać tego modelu w miejscu pracy. 
Serwis z którym współpracuję, dostarczył mi go kiedyś na testy ponaprawcze. Wtedy, po kilku godzinach słuchania, zakochałem się w tym sprzęcie na tyle, że dosyć szybko nabyłem taki sam do domowej kolekcji. Oczywiście przeszedł solidny przegląd, po którym zamieszkał w moim domu.


Minęło już kilka lat, a ja nadal jestem pod wrażeniem jego możliwości. Przemieszcza się okresowo po moim domu, czasem współpracując w salonie o powierzchni ok 50 metrów kwadratowych, z kolumnami podłogowymi o impedancji 4 ohmów, a czasem (i to najczęściej) bryluje w małym pokoju, którego powierzchnia nie przekracza 12 metrów, napędzając małe 8 ohmowe monitory.
W jednym i drugim miejscu odsłuchowym robi dobrą robotę.


Lekko ocieplone, miękkie, acz wyraźne brzmienie, pasuje do praktycznie każdego rodzaju muzyki.
Wersja „antracytowa”, czyli KA 3750 jest dokładnie taka sama. Jak już wcześniej pisałem, to dokładnie tan sam wzmacniacz, ale o innej, dla wielu osób być może nawet ciekawszej kolorystyce.


Inżynierowie, którzy w tamtym czasie byli autorami wszystkich projektów wzmacniaczy Kenwooda (fama głosi, że to ta sama ekipa, która już wtedy posiadała własny brand Accuphase) wymyśliła wzmacniacz, nieduży, zgrabny, o bardzo prostej i nie nastręczającej jakichkolwiek problemów w razie konieczności wykonania ewentualnych napraw. Inna sprawa, że jego bezawaryjność stoi na bardzo wysokim poziomie i rzadko zdarzają się egzemplarze „zajeżdżone” przez któregoś z posiadaczy.
Nie ma wielkiego sensu sugerować się jego stosunkowo niedużą mocą, bo bez trudu radzi sobie z większością obecnych na rynku monitorów, lub niewielkich kolumn podłogowych.
Jeżeli jednak ktoś zamierza podłączyć go do wielkich kolumn, zaopatrzonych w znaczną ilość membran, to jednak ten wzmacniacz nie będzie najlepszym wyborem. Zdecydowanie jego światem jest współpraca z głośnikami dwu, dwu i pół, lub trójdrożnymi.


Skonstruowano go, by cieszył spokojnym, miękkim i przyjemnym dźwiękiem, umilając domowe sesje osłuchowe, które mogą trwać przez wiele godzin i nie zmęczyć słuchacza. Jest bardzo uniwersalny i właściwie każdy rodzaj muzyki zabrzmi przy jego udziale w sposób nie tylko zadowalający, ale przede wszystkim wciągający. Nieważne czy będzie to jazz akustyczny, elektryczny, muzyka klasyczna, czy na przykład Rammstein.  

Czy chciałbym go mieć?

Mam go w wersji KA-3700 i kiedy już zaczynam moje wieczorne misteria muzyczne, nie mogę się od niego oderwać. Przez ostatnie kilka lat zawaliłem przez to ładnych parę nocy...

Marek „Maro” Kulesza  
 
 

Kontakt

tel. 797 936 220
mail: audio@iviter.pl
Pl. Konstytucji 5, Neon Instrumenty Muzyczne Warszawa

Serwis:  tel. 22 113 40 88  mail: serwis@iviter.pl

godziny otwarcia : 10.00 - 19.00

“Their Satanic Majesties Request” to bodaj najbardziej niedoceniany album w historii Rolling Stonesów. Do tego stopnia, że przez jakiś czas pomijano go przy okazji wznowień i remasteringów dyskografii tej grupy. I…

Nadal jesteśmy w pamiętnym 1967 roku, który obfitował w niemal niezliczoną ilość doskonałych, interesujących płyt. Większość z nich została niesłusznie zapomniana, ale wydano wówczas również takie, które do dzisiaj…

Jimi Hendrix, człowiek z olbrzymim doświadczeniem studyjnym i scenicznym, ale jako sideman, lub muzyk kontraktowy, postanowił założyć własny zespół. Zespół z którym będzie grał taką muzykę jaką zechce.

Supergrupa CREAM powstała w 1966 roku i składała się z cenionych i niezwykle sprawnych instrumentalistów. Gitarzysta Eric Clapton był wówczas nazywany Bogiem. Perkusista Ginger Baker wytyczał nowe szlaki i metody gry…