KENWOOD KA 3700 Test wzmacniacza

KENWOOD KA 3700  Test wzmacniacza

Ostatnio dostałem od techników z naszego serwisu urządzenie do przeprowadzenia dłuższych odsłuchów ponaprawczych.

Konieczna była ocena jego brzmienia po odpowiednio długim wygrzaniu. A ponieważ klientowi się nie śpieszyło, wspólnie ustaliliśmy że sprzęt będzie grał w naszym Sklepie Audio Vintage do momentu kiedy uzyskamy pewność, że wymienione elementy właściwie się „dogadały” z całą resztą elektroniki.

Zazwyczaj potrzeba na to nie mniej niż 2-3 tygodnie ciągłego grania przez kilka godzin dziennie.

Prawdę mówiąc przystaliśmy na takie rozwiązanie z przyjemnością.

Urządzenie o którym mowa, to wzmacniacz KENWOOD KA 3700.

Ten model był produkowany w okresie 1977-1979, a więc w czasach kiedy ten rodzaj urządzeń Kenwooda miał największą renomę wśród wymagających słuchaczy.

Klient nabył go na jakiejś aukcji internetowej za wyjątkowo niską kwotę jako sprzęt sprawny.

Pojęcie „sprawny” jak się okazuje, może mieć wiele interpretacji.

Ponieważ klient nie miał zbyt wiele czasu na dokładne sprawdzenie nowego nabytku, przystąpił do tych czynności dopiero w momencie kiedy minęła już 14-to dniowa gwarancja uruchomieniowa uznawana przez osobę sprzedającą.

Okazało się, że jeden z kanałów gra znacznie ciszej, a poza tym jego dźwięk jest mniej wyraźny i szczegółowy.

Po wykonaniu pomiarów usterka została błyskawicznie rozpoznana. Winę za brak równowagi kanałów i zły dźwięk w jednym z nich ponosiły uszkodzone tranzystory.

Prawdopodobnie któryś z wcześniejszych właścicieli podłączył ten wzmacniacz do jakichś wyjątkowo dużych kolumn wielogłośnikowych i przez jakiś czas zmuszał tą konfigurację do bardzo głośnego grania.

Warto wiedzieć że model KA 3700 dysponuje niewielką mocą. Producent deklarował jedynie 20W przy głośnikach 8 Ohmowych i zaledwie 28W we współpracy z 4 Ohmowymi.

To zdecydowanie za mało, żeby napędzić nim jakieś ponadnormatywne i trudne do wysterowania kolosy. Z pewnością poradziłby sobie i z takimi, gdyby użytkownik słuchał muzyki ze średnimi poziomami głośności. Do bardzo dużych natężeń dźwięku się po prostu nie nadaje, jeżeli ma niewłaściwie dobrane kolumny.

A zatem konieczna była wymiana obu par tranzystorów (po dwa na każdy kanał).

Przy okazji sprawdzono całą elektronikę, przelutowano wszystkie ścieżki i zmierzono wartości kondensatorów. W przypadku vintage'owych wzmacniaczy Kenwood najczęściej okazuje się, że oryginalne kondensatory, które mają już ponad 40 lat, nadal są całkowicie sprawne i nie zachodzi potrzeba ich wymiany.

Naprawiony i dokładnie sprawdzony KA 3700 trafił na mój stolik odsłuchowy, towarzysząc mi przez pełne trzy tygodnie.

Wygląd

Kenwood KA 3700 to wzmacniacz nieduży. Nieco węższy od standardowych rozmiarów, które upowszechniły się pod koniec lat 80-tych.

W latach 70-tych z których pochodzi urządzenie, był jedynie jedną z kilku rozmiarowych alternatyw.

Zaledwie 38cm szerokości i nieco ponad 14 wysokości.

Opisywałem już testy odsłuchowe kilku innych Kenwoodów o dokładnie takich samych rozmiarach: KA 3300, KA 1500.

 

Front panel jest wykonany ze szczotkowanej, srebrnej stali nierdzewnej.

Umieszczono na nim: gniazdo słuchawkowe typu Jack, dwa włączniki w formie okrągłych przycisków z których jeden służy do uruchamiania funkcji Loudness, a drugi pełni rolę dodatkowego selektora źródeł odpowiedzialnego za magnetofon.

Znajdziemy tu również cztery średnich rozmiarów potencjometry. Trzy z nich to regulacja barwy i balansu, natomiast czwarty jest włącznikiem sieciowym (przekręcanym). Dwa większe potencjometry o tej samej średnicy służą do selekcji źródeł oraz regulacji poziomu głośności.

Ponadto KA 3700 jest wyposażony w małą, czerwoną diodę sygnalizującą gotowość do pracy.

 

Na tylnej ściance zainstalowano 5 par gniazd RCA (CINCH) przeznaczonych do podłączenia różnych źródeł dźwięku, zaciski dla jednej pary głośników i przełącznik napięcia 110V – 220V.

Do trakcie testu użyto

Kenwood KA 3700 (wzmacniacz)

SONY CDP-XB 720QS (odtwarzacz CD)

SONY CDP-XB 920QS (odtwarzacz CD)

Marantz CD 6000 (odtwarzacz CD)

Boston Acoustics A25 (małe monitory)

B&W DM 602 (monitory)

T+A Criterion CR60 (kolumny podłogowe)

Avance Omega 503 (kolumny podłogowe)

Brzmienie

Kiedyś nie ceniłem wzmacniaczy wyprodukowanych w latach 70-tych.

Od pewnego czasu nabrałem dla nich głębokiego szacunku. Nie ukrywam, że tej pokory nauczyły mnie właśnie urządzenia skonstruowane przez japońską firmę Kenwood. Diametralnie odbiegają od moich wcześniejszych wyobrażeń o dźwięku z tamtej epoki. Być może lata obcowania ze wzmacniaczami krajowej Unitry zraziły mnie do urządzeń z lat 70 i 80-tych.

Kenwood KA 3700 to zupełnie inna bajka. Gdybym miał go jakoś porównać do innych modeli tej firmy, których miałem możliwość słuchać wcześniej, to najbardziej przypomina mi model KA-305.

Bardzo podobny sposób prezentacji.

Jego brzmienie jest wyraźne w górnych rejestrach. Wysokie tony są bardzo czyste jak na tą klasę sprzętu. Jeżeli trafimy na nagrania zrealizowane z nadmierną ilością sopranów, to momentami może ich być nieco za dużo. Ale takie zjawisko zaobserwowałem zaledwie jeden raz i były to nagrania z którymi każdy inny słuchany przeze mnie wzmacniacz również miał problem.

Na ogół jest ich na tyle dużo, żeby słyszeć wszystkie szczegóły realizacji dotyczące talerzy perkusyjnych, trąbek itp.

Średnie tony można określić jako zbliżone do neutralności i naturalności. Nie są szczególnie wysublimowane, ale i tak dają wiele przyjemności w trakcie słuchania każdego materiału muzycznego. Całkiem nieźle separowane i ułożone, potrafią zaskoczyć ilością dźwięków zawartych w tym paśmie.

Bas jest mocny. Ciekawe, że jego wybrzmiewanie można określić jako lekko zmiękczone i otulające. Niemal welwetowe i chwilami leniwe. A mimo to słucha się go niezwykle miło.

Miałem obawy, czy poradzi sobie z nagraniami opartymi na grze kontrabasu. Okazało się, że niepotrzebne. Do końca nie tracił kontroli, odtwarzając dokładnie nawet bardzo nisko zagrane partie w trakcie kontrabasowych solówek.

Nie bał się także ultra-niskich dźwięków wygenerowanych przez różnego rodzaju instrumenty elektroniczne.

Moja ocena

Kenwood KA 3700 to bardzo dobry wzmacniacz, jeżeli weźmiemy pod uwagę stosunek jakości dźwięku do ceny. Kiedy był produkowany, należał do oferty podstawowej Kenwooda, ale nie był modelem najtańszym. Był trzecim (lub na niektórych rynkach czwartym) wzmacniaczem od dołu.

To znaczy, że plasował się mniej więcej na średnim poziomie cenowym. Ale i tak za pieniądze, które trzeba było za niego zapłacić oferował zaskakująco dobry dźwięk. Wielu ówczesnych konkurentów mogło tylko marzyć o posiadaniu w ofercie tak ciekawego brzmieniowo urządzenia.

Nie można wykluczyć, że projekt tego wzmacniacza wyszedł spod ręki inżynierów, którzy będąc byłymi pracownikami Trio/Kenwood już wtedy mieli własną firmę Accuphase, ale wciąż podrzucali ciekawe, acz niedrogie rozwiązania dawnemu pracodawcy.

Model 3700 można spotkać pod dwiema nazwami: TRIO lub KENWOOD. Nie różnią się niczym. To dokładnie to samo urządzenie. Nazwa była uzależniona od tego na jaki rynek był wyprodukowany. W Wielkiej Brytanii i kilku krajach Europy Zachodniej występował jako TRIO. W Stanach Zjednoczonych i pozostałej części Europy, znany był jako Kenwood.

 

Wydajny prądowo i niezwykle skuteczny, o ile nie przesadzi się z wielkością kolumn. Nie poradzi sobie zbyt dobrze z konstrukcjami wyposażonymi w 5 i więcej membran. Poza tym może wtedy ulec awarii.

Ale wystarczy go sparować z dowolnymi monitorami lub kolumnami podłogowymi o klasycznych konstrukcjach (dwudrożnej i trzydrożnej), a pokaże na co go stać.

Szczególnie lubi głośniki 4 Ohmowe. Wystarczy przekręcić potencjometr siły głosu do pozycji na godz. 8.30, a robi się już dosyć głośno.

To bardzo uniwersalny wzmacniacz. Doskonale brzmi na nim jazz i klasyka oraz pop.

Odniosłem wrażenie, że uwielbia cięższe klimaty. Wystarczy włączyć Metallikę, Megadeth czy Rammstein i robi się naprawdę ciekawie. Skomplikowane i gęste aranżacje Nightwish nie sprawiają mu najmniejszego kłopotu. Jest potęga, jest szczegółowość i ładna przestrzeń

Mały, ale dzielny...

Czy chciałbym go mieć?

Jeszcze w trakcie trwania testu ponaprawczego rozejrzałem się na rynku wzmacniaczy używanych i nabyłem ten model dla siebie. Co prawda za cenę kilkakrotnie wyższą niż „okazja” którą doprowadziliśmy do sprawności. Ale za to w stanie wizualnym i technicznym określanym jako „gabinetowy”.

 

 

 

Marek „Maro” Kulesza

 

Więcej testów sprzętu audio należącego do różnych kategorii, jak również aktualną ofertę

Sklepu Vintage Audio znajdziecie na stronie:

iviteraudio.pl

 

Ostatnio dostałem od techników z naszego serwisu urządzenie do przeprowadzenia dłuższych odsłuchów ponaprawczych.

Kontakt

tel. 797 936 220
mail: audio@iviter.pl
Pl. Konstytucji 5, Neon Instrumenty Muzyczne Warszawa

Serwis:  tel. 22 113 40 88  mail: serwis@iviter.pl

godziny otwarcia : 10.00 - 19.00

“Their Satanic Majesties Request” to bodaj najbardziej niedoceniany album w historii Rolling Stonesów. Do tego stopnia, że przez jakiś czas pomijano go przy okazji wznowień i remasteringów dyskografii tej grupy. I…

Nadal jesteśmy w pamiętnym 1967 roku, który obfitował w niemal niezliczoną ilość doskonałych, interesujących płyt. Większość z nich została niesłusznie zapomniana, ale wydano wówczas również takie, które do dzisiaj…

Jimi Hendrix, człowiek z olbrzymim doświadczeniem studyjnym i scenicznym, ale jako sideman, lub muzyk kontraktowy, postanowił założyć własny zespół. Zespół z którym będzie grał taką muzykę jaką zechce.

Supergrupa CREAM powstała w 1966 roku i składała się z cenionych i niezwykle sprawnych instrumentalistów. Gitarzysta Eric Clapton był wówczas nazywany Bogiem. Perkusista Ginger Baker wytyczał nowe szlaki i metody gry…