ACCUPHASE E 206 - Test Wzmacniacza

ACCUPHASE E 206 - Test Wzmacniacza

ACCUPHASE to producent urządzeń postrzeganych jako zdecydowanie audiofilskie.

Specjalizuje się przede wszystkim w konstruowaniu sprzętu klasy High-End, ale podobnie jak główny konkurent, czyli LUXMAN, ma również na koncie kilka bardzo ciekawych wzmacniaczy przeznaczonych dla konsumentów o mniejszych zasobach finansowych.

To pierwsze urządzenie ACCUPHASE które będę opisywał na naszej stronie.

Co prawda kilka wzmacniaczy tej firmy gościło już na moim stoliku odsłuchowym, ale codzienne obowiązki nie pozwoliły mi na podzielenie się wrażeniami z tamtych sesji.

Egzemplarz został dostarczony przez współpracujący ze mną serwis w celu wykonania finalnych odsłuchów ponaprawczych.

Wygląd

To solidnie wyglądający wzmacniacz, o mocnej, stabilnej i ciężkiej konstrukcji. 17 kg robi należyte wrażenie.
 

Na front panelu wykonanym z czarnego szczotkowanego metalu umieszczono:

włącznik sieciowy, gniazdo słuchawkowe typu Jack, 9szt małych przełączników służących do wyboru par głośników, włączania equalizera, funkcji Mono, funkcji Subsonic, Mute oraz wyboru rodzaju wkładki gramofonowej. Nieco większe przyciski obsługują wybór źródła dźwięku (7szt.) Trzy małe pokrętła służą do wyboru źródła nagrywania, przegrywaniu z magnetofonu na magnetofon oraz balansu. Cztery gałki średniej wielkości służą do regulacji barwy dźwięku. Nie jest to typowe rozwiązanie, które większość z nas zna z innych wzmacniaczy. Każda z czterech gałek reguluje inny zakres częstotliwości: 100Hz, 500Hz, 2kHz, 8kHz. Największa gałka na przednim panelu to oczywiście regulacja siły głosu.

Na tylnej ściance zainstalowano:

gniazda głośnikowe dla dwóch par głośników, 11szt gniazd RCA (CINCH) z których 9szt obsługuje źródła dźwięku, a dwa przeznaczone są do podłączenia osobnej końcówki mocy.

W trakcie testu użyto

Accuphase E206 (wzmacniacz)

SONY CDP-XE 510 (odtwarzacz CD)

JVC XL-Z555 (odtwarzacz CD)

Philips CD 930 (odtwarzacz CD)

Pioneer PD 7700 (odtwarzacz CD)

ELAC FS 108,2 (kolumny podłogowe)

T+A Criterion CR60 (kolumny podłogowe)

B&W DM 602 (monitory)

Castle Avon Special Edition (monitory)

Brzmienie

Dźwięk generowany przez E206 to czysta przyjemność dla słuchacza.

Wszystko jest niezwykle mocno trzymane w ryzach. Nie ma tu zakresu, który by dominował w zauważalny sposób.

Wysokie tony są bardzo przejrzyste i dosłowne. W porównaniu do niedawno słuchanego Luxmana A 331 odczuwa się ich delikatne osuszenie. Nie jest to zjawisko, które by w czymkolwiek przeszkadzało. Firma postawiła na daleko posuniętą neutralność i trzeba przyznać, że wysokie tony tak właśnie brzmią. Bez cienia spektakularności i mamienia nadmiarem „błyszczących” najwyższych składowych. A jednak kiedy realizacja materiału muzycznego zawiera obfitość szczegółów o wysokich częstotliwościach, to wzmacniacz nie waha się ich zaprezentować.

Średnica jest niesamowita. Dzieje się tutaj bardzo dużo. Każdy instrument, każdy poszczególny dźwięk, mają swoje miejsce w prezentowanej scenie. Dużo przestrzeni powoduje, że łatwo jest śledzić to co dzieje się nawet w bardzo gęstych aranżacjach. Łatwo i miło.

Bas to zakres chyba najbardziej rygorystycznie trzymany w ryzach. O ile w średnicy daje się odczuć minimalne osłodzenie, to bas jest raczej sztywny i punktowy. Towarzyszy pozostałym zakresom nadając im stosownej powagi, ale nie stara się na siłę zwracać na siebie uwagi. Potrafi zejść bardzo nisko, ale wyłącznie w momentach kiedy jest to absolutnie niezbędne. Przez większość czasu operuje raczej w swoim wyższym i średnim podzakresie. Nadaje szybkości i dynamiki.

Moja ocena

Od firm poziomu Accuphase wiele się oczekuje. Nieważne czy chodzi o modele topowe, czy o te nieco niższe i tańsze. Producent wyrobił sobie już taką opinię, że każdy sprzęt który nie spełniałby oczekiwań klientów (i recenzentów) byłby traktowany jako wpadka.

E206 to bardzo udana konstrukcja. Zapewnia sporą moc. Firma deklarowała 140W na kanał przy użyciu głośników 4 Ohmowych, ale wszystkie pomiary jakie wykonywali „ciekawscy” posiadacze wykazały, że jest to niemal 190W na kanał. Pozwala to temu wzmacniaczowi współpracować bezproblemowo nawet z wyjątkowo trudnymi do napędzenia kolumnami.

Jakość dźwięku jest bardzo dobra. Neutralność i naturalność zostały osiągnięte przez dokładną kontrolę wszystkich zakresów. Ten wzmacniacz kojarzy mi się z koniem ujeżdżeniowym. Dzięki rygorystycznej kontroli, potrafi dokonywać zaskakujących rzeczy. Zaskakujących dźwiękowo.

Ten model był produkowany na przełomie lat 80-90-tych i dzisiaj należy do gatunku poszukiwanych w drugim obiegu.

Pozornie niezbyt drogi, bo jego ceny na aukcjach zazwyczaj zaczynają się od kwot niewiele przekraczających 2000zł, ale najczęściej są to egzemplarze dosyć mocno zużyte lub niesprawne.

Dobrze zachowany wizualnie i techniczne potrafi kosztować ponad 5000zł.

 

Czy chciałbym go mieć?

Szczerze mówiąc sam nie wiem. Z jednej strony magia nazwy producenta nakazywałaby napisać, że tak.

Jakość dźwięku niesamowita. Dokładna, naturalna i przyjemna.

A mimo to wczoraj opisywany Luxman A331 dawał mi więcej przyjemności ze słuchania.

Tylko odrobinę więcej, ale jednak...

 

 

Marek „Maro” Kulesza

 

 

 

Specjalizuje się przede wszystkim w konstruowaniu sprzętu klasy High-End, ale podobnie jak główny konkurent, czyli LUXMAN, ma również na koncie kilka bardzo ciekawych wzmacniaczy przeznaczonych dla konsumentów o mniejszych zasobach finansowych.

Kontakt

tel. 797 936 220
mail: audio@iviter.pl
Pl. Konstytucji 5, Neon Instrumenty Muzyczne Warszawa

Serwis:  tel. 22 113 40 88  mail: serwis@iviter.pl

godziny otwarcia : 10.00 - 19.00

“Their Satanic Majesties Request” to bodaj najbardziej niedoceniany album w historii Rolling Stonesów. Do tego stopnia, że przez jakiś czas pomijano go przy okazji wznowień i remasteringów dyskografii tej grupy. I…

Nadal jesteśmy w pamiętnym 1967 roku, który obfitował w niemal niezliczoną ilość doskonałych, interesujących płyt. Większość z nich została niesłusznie zapomniana, ale wydano wówczas również takie, które do dzisiaj…

Jimi Hendrix, człowiek z olbrzymim doświadczeniem studyjnym i scenicznym, ale jako sideman, lub muzyk kontraktowy, postanowił założyć własny zespół. Zespół z którym będzie grał taką muzykę jaką zechce.

Supergrupa CREAM powstała w 1966 roku i składała się z cenionych i niezwykle sprawnych instrumentalistów. Gitarzysta Eric Clapton był wówczas nazywany Bogiem. Perkusista Ginger Baker wytyczał nowe szlaki i metody gry…