Przejdź do treści
Wczytuję...

Czy łatwo samodzielnie zaprojektować i wykonać wzmacniacz lub głośniki?

Something with HTML textformat

 

Przez całe moje życie wielokrotnie słyszałem o ludziach, którzy próbowali własnoręcznie wykonać wzmacniacz stereo. Bo niby co to za trudność? Wystarczy znać się na elektronice. Lepiej lub gorzej, ale jednak coś na ten temat wiedzieć. Próbowali i nawet tworzyli własne konstrukcje z których byli nieprawdopodobnie dumni. Ponieważ ich zdaniem te samoróbki grały świetnie, genialnie i pod każdym względem przerastały produkty utytułowanych światowych firm audio.

Kilka razy zdarzyło mi się posłuchać takich samoróbek. Wszystkie te konstrukcje grały. Grały czyli działały. Wzmacniały sygnał podawany ze źródła. Nieważne czy źródłem był tuner, magnetofon czy odtwarzacz CD. To znaczy, że w jakimś sensie były konstrukcjami udanymi. W odróżnieniu od tych, które były nieudane ponieważ za żadne skarby świata nie chciały działać.

Niemal każdy domorosły konstruktor przerobił kilka wersji wzmacniaczy własnego pomysłu, które niespecjalnie dawały się nakłonić do współpracy. Dopiero któraś z kolei była na tyle sprawna, że można było zaryzykować podłączenie do niej głośników.

Potem pozostawało jeszcze dopracowywanie jakości dźwięku. A to często zajmowało sporo czasu i było osiągane na drodze długotrwałego eksperymentowania.

 

Właśnie takich wzmacniaczy miałem możliwość słuchać. Sześć lub siedem razy. Uczciwie powiedziawszy ich brzmienie nie urywało.... Nie napisze czego, bo jestem człowiekiem kulturalnym.

Jedne grały strasznie ostro, atakując uszy niezliczoną ilością igiełek zawartych w wysokich tonach, natomiast niemal wcale nie emitowały tonów średnich i basu. Inne były tak stłumione i nieprzejrzyste jak tylko to możliwe. Były także takie, których prezentacja koncentrowała się tak dalece na tonach niskich, że pozostałych zakresów niemal wcale nie było słychać. Z pewnością istniały , ale na samej granicy słyszalności.

Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że ich konstruktorzy byli z nich niezwykle dumni. Niczym z samodzielnie wybudowanego domu.

No cóż, raczej nie chciałbym mieszkać w takim domu. Zawsze miałbym obawy, czy aby jego konstrukcja powstała w oparciu o solidną wiedzę budowlaną. Czy nie jest aby krzywy i niestabilny. W przypadku tych wzmacniaczy nie mam na myśli solidności i równych kątów obudowy, ale to, że ich dźwięk był właśnie jakiś „krzywy”.

Domyślam się, że wspomniani konstruktorzy mieli świadomość że ich „dzieci” nie brzmią ani naturalnie, ani neutralnie. Duma wynikała głównie z faktu, że zbudowali wzmacniacz jedynie w oparciu o swoją wiedzę i umiejętności.

 

Podobne sytuacje miały miejsce w przypadku samodzielnie zaprojektowanych i wykonanych głośników. Bo kiedyś bywali i tacy ludzie, którzy postanowili zbudować sobie głośniki.

Należy pamiętać, że było to głównie w czasach kiedy w sklepach ze sprzętem RTV trudno było cokolwiek kupić. Nawet posiadając gotówkę w ilościach znacznie przekraczających cenę wymarzonego urządzenia. Po prostu niczego nie było. Towar pojawiał się sporadycznie, z zaskoczenia, i tylko po jeden, dwa egzemplarze na sklep. Czasem po jeden lub dwa na całe województwo.

Nic dziwnego, że zniecierpliwieni taką sytuacją obywatele, podejmowali wysiłek stworzenia własnoręcznie czegoś w rodzaju substytutu. Na przykład substytutu głośników. O ile gotowe, fabryczne głośniki (kolumny podłogowe lub monitory) były niemal niemożliwe do zdobycia, to same membrany i części elektroniczne (kondensatory, rezystory, tranzystory) można było kupić znacznie łatwiej. Obudowy wykonywano najczęściej z płyt wiórowych i podobnych materiałów. Czasem wykorzystywano „skrzynki” pochodzące od starszych, zepsutych ale jak najbardziej markowych głośników.

Podobnie jak w przypadku wzmacniaczy, najczęściej te samoróbki grały bardzo kiepsko. Słuchałem bardzo wielu takich głośników i wolałbym już nie być narażonym na takie doświadczenie.

Niektóre, o dziwo, nadal są jeszcze używane. I cenione przez właścicieli.

Zdarza mi się co jakiś czas rozmawiać z kimś kto z entuzjazmem opowiada o głośnikach, które kiedyś, dawno temu zrobił jego znajomy. A potem odsprzedał je mojemu rozmówcy. Nadal grają doskonale, lepszych nie znajdzie się nawet za cenę 20 000 (dwudziestu tysięcy) złotych. Aktualny posiadacz nigdy w życiu ich nie sprzeda, bo te markowe, fabryczne to straszny chłam i przerost formy nad treścią, a właściwie przerost ceny nad jakością.

To bardzo dobrze, że ktoś ma aż takie mniemanie o posiadanych kolumienkach. Jeżeli faktycznie odnalazł w takich konstrukcjach „swoje” brzmienie i że faktycznie mówi prawdę. Bo jednak nader często takie tyrady wygłaszają tak zwani sklepowi gawędziarze. Przychodzą do sklepów ze sprzętem, jedynie z myślą krytykowania wszystkiego co widzą na sklepowych półkach. I muszą, koniecznie muszą, wspomnieć o tych magicznych wzmacniaczach i głośnikach, które albo sami kiedyś zrobili, albo odkupili od ich twórcy, albo jedynie kiedyś przez chwilę ich słuchali.

Znacie taki typ gawędziarzy? Ja znam. Aż za dobrze.

Prawda niestety jest taka, że wcale nie jest łatwo zbudować dobry, trwały i dysponujący ładnym, naturalnym dźwiękiem wzmacniacz. Tak samo niełatwo jest zaprojektować i zmontować ciekawie brzmiące głośniki.

Firmy audio, które specjalizują się w konstruowaniu wzmacniaczy poświęcają wiele miesięcy, a czasem nawet lat, na stworzenie nowego modelu, który byłby nie gorszy od poprzedniego.

A zajmuje się tym na ogół kilku inżynierów-elektroników i akustyków.

Kiedyś, na samym początku swoich działalności, większość uznanych firm produkujących bardzo dobre wzmacniacze, zaczynała skromnie. Od czegoś w rodzaju samoróbek. Ale te samoróbki były jedynie prototypami, które miały z czasem wejść do seryjnej produkcji. Nawet jeżeli firma miała być jedynie manufakturą. Poza tym w powstawaniu prototypu również zazwyczaj brało udział kilku ludzi. Zdarzało się, że ci pasjonaci dochodzili do zadowalającego ich rezultatu dopiero po dwóch, trzech latach. Wcześniej wielokrotnie ponosili porażkę.

Identyczna sytuacja dotyczy wyspecjalizowanych firm głośnikowych. Wielomiesięczne, lub wieloletnie „przymiarki” do stworzenia czegoś interesującego, co można by pokazać światu, poprzedzały debiut każdej nowej firmy.

 

Trudno więc przypuszczać, żeby samotny amator po kilku zaledwie próbach, stworzył coś rewelacyjnego. Być może gdzieś taki geniusz istniał, ale najwyraźniej nie wyprodukował więcej niż jednego czy dwóch egzemplarzy swojego wzmacniacza, i nie więcej niż jednej pary głośników.

Jak dotąd o takim nie słyszałem.

I jak dotąd nie słyszałem także wzmacniacza, który byłby w pełni zaprojektowany i wykonany przez amatora, a który prezentowałby brzmienie na tyle ciekawe, że chciałoby się go mieć i słuchać.

Owszem kilka razy wzmacniacz czysto amatorski potrafił mnie zaskoczyć pozytywnie, ale okazywało się, że był jedynie kopią któregoś z prostych konstrukcyjnie, ale doskonałych dźwiękowo wzmacniaczy pochodzących od jednej z audiofilskich firm. Dotyczyło to doboru podzespołów elektronicznych i koncepcji budowy całego urządzenia.

 

Czy w ogóle istnieje możliwość stworzenia dobrego wzmacniacza przez jednego człowieka?

Nie wydaje mi się, żeby mógł tego dokonać samotny amator.

Nawet zawodowiec nie dokona tego bez wielu prób. A poza tym taki zawodowiec oprócz dogłębnej wiedzy powinien dysponować bardzo dobrym słuchem. Ponieważ tylko wyrobione ucho, czułe na wszelkie rozbieżności od naturalnego dźwięku potrafi właściwie ocenić jakość i brzmienie zarówno wzmacniacza, jak i głośników.

Nie zamierzam nikogo zniechęcać do samodzielnych, pasjonackich eksperymentów, bo być może komuś się uda stworzyć coś niezwykle dobrego. Sygnalizuję tylko, że wbrew powszechnym opiniom nie jest to łatwe i wymaga ogromnej cierpliwości oraz wielu prób.

 

Marek „Maro” Kulesza

 

 

Napisz komentarz